|
Wyobraźmy sobie stary, drewniany japoński dom. Dużo pomieszczeń
poprzedzielanych tylko przesuwnymi papierowymi drzwiami, maty pod
stopami, tradycyjnie skąpe umeblowanie. I wyobraźmy sobie, że nocujemy
w takim właśnie starym domu, gdzieś w pokoju gościnnym, w głębi małych
korytarzyków wyłożonych poskrzypującymi deskami. Nasze posłanie składa
się z grubego materaca – futonu, grubej kołdry i poduszki wypchanej
groszkiem albo raczej kamykami, bo twarda jest niemożebnie. Kładziemy
strudzoną głowę na poduszce, nakrywamy się, zaczynamy przysypiać
i wtedy pojawia się to dziwne wrażenie, że jesteśmy obserwowani. Może
nam się to śni, a może... z ciemności wychyla się ogromny, biały
lampion z namalowaną groteskową mordą. I zezując, wywala do nas
długaśny, czerwony jęzor. Nieprzygotowany na niezwykłe spotkanie
turysta zapewne dużo by krzyczał i biegał po wąskich korytarzach,
niepotrzebnie budząc i płosząc gospodarzy. Dlatego wszystkim
potencjalnym gościom starych japońskich domów polecam poniższy opis
lokalnych duchów, który przygotuje was na spotkanie z nieznanym.
Japończycy lubią się bać. Straszne opowieści o duchach, demonach
i zjawach cieszyły się u nich zawsze dużą popularnością. Na ludzi
czyhają upiorne zwierzęta, mściwe kobiety śniegu spychające podróżników
w przepaść, gigantyczne pająki, a nawet sandały, parasolki i czajniki.
Wszystkie te potwory możemy nazwać zbiorczo mianem youkai 妖怪 lub bakemono 化け物, z czego youkai
wydaje się być pojęciem najszerszym znaczeniowo. Chodzi nie tylko
o duchy i upiory, ale także zmiennokształtne zwierzęta, diabły, ogry
i gobliny, czyli istoty posiadające nadnaturalne moce, których
pochodzenie jest nam nieznane i trudne do wyjaśnienia. Żyją przeważnie
z dala od ludzi, chociaż niektóre bytują blisko domostw, prawdopodobnie
przyciągane przez ciepło ludzkich domów i ogień. Możemy uogólnić, że
mowa o niezwykłych istotach, których obawiają się Japończycy, a które
zbiorczo nazywają potworami. Wydaje się, że wiara w rozmaite duchy
i demony, zamieszkujące leśne ostępy, górskie bezludzia, ale także domy
i przedmioty, wynika bezpośrednio z wiary w kami, czyli bóstwa
japońskie. Skoro bóstwa pojawiają się na ziemi pod postacią zjawisk
i przedmiotów, jak burze lub drzewa i zwierzęta, to równie dobrze każdy
przedmiot może posiadać ducha. Bóstwa nie są ze swej natury dobre albo
złe, ale niektóre są czczone i obłaskawione przez ludzi, a inne
pozostają nieznane i nie zostały ujarzmione. Człowiek buduje im
świątynie i składa ofiary, za co bóstwa odwdzięczają się pomocą. Te
nieujarzmione, którymi nikt się nie interesuje, egzystują poza systemem
kultu i z nikim nie muszą współpracować. Z nich po części rekrutują się
potwory youkai – w większości istoty przerażające,
nieokiełznane, nieprzewidywalne. Głównym zajęciem potworów jest
straszenie ludzi, zwodzenie na manowce w ramach dowcipu lub zabijanie
w celach konsumpcyjnych. Z drugiej strony, zaliczamy do nich
zmiennokształtne zwierzęta, jak tanuki, lisy i koty (zwane wówczas bakeneko,
czyli demoniczne koty). Również ludzie mogą stać się potworami, jeśli
jedno z ich rodziców było na przykład lisem. Są to tak zwani hanyou
– pół potwory, pół ludzie. Niektóre postaci historyczne, na przykład
znany z japońskiego filmu „Onmyouji” Abe no Seimei, byli uważani za
takie niezwykłe istoty. Seimei w popularnych wierzeniach był synem
lisicy Kuzunoha, którą znamy z poprzedniej części „Bajeczek”. Rozumiał
mowę zwierząt, a także potrafił bardzo skutecznie podporządkować sobie
inne monstra, aby mu służyły.
Do potworów zalicza się też upiory, dusze zmarłych – zarówno
potępione, jak i dobre. Ich nazewnictwo i typologia jest dość bogata:
rozróżniamy dusze zmarłych ludzi, duchy straszące nas nocami, upiory
i duchy mściwe. Ogólnie możemy je nazywać honoryfikatywnym słowem obake.
Upiorami zostają w Japonii zmarli, którzy przed śmiercią bardzo
cierpieli i którym została wyrządzona krzywda. Wracają, by załatwić
sprawy, które nie pozwalają im osiągnąć spokoju, a może to być zarówno
miłość, jak i nienawiść. Modny japoński upiór ma bladą, wyciągniętą
twarz, zakrytą przynajmniej do połowy długimi, wlokącymi się włosami,
ubrany jest w biały całun, a jego ciało zwęża się lejkowato ku ziemi.
Oczywiście nie ma nóg, tylko sunie nad powierzchnią ziemi. Ręce trzyma
zgięte w nadgarstkach na wysokości piersi, ze zwisającymi bezwładnie
palcami. Zapewne obrazek wydaje się wam, drodzy czytelnicy znajomy –
tak właśnie wyglądała dziewczynka strasząca cały świat w filmie „Ring”.
Typowy przykład japońskiego mściwego upiora.
Innym znanym przykładem ducha jest ubume – ciężarna kobieta,
która zmarła przy porodzie lub zbyt wcześnie, by widzieć, że jej
dziecko jest bezpieczne. Wygląda dość typowo, odziana w biały całun,
z rozpuszczonymi włosami. W Japonii istnieje wiele opowieści o ubume,
w których motywem przewodnim jest wątek odpowiedzialności i miłości
matczynej. Zjawa może na przykład doprowadzać ludzi do miejsca, gdzie
ukryte jest jej dziecko. Czasami pokazuje się dzieciom i częstuje je
słodyczami.
Zemsta zza grobu to również bardzo modny temat w japońskich
opowieściach grozy. Jak już wspomniałam, jeśli dusza nie zaznaje
ukojenia, będzie wracać do świata żywych i straszyć osoby
odpowiedzialne za jej smutny los albo nawiedzać miejsca, gdzie
mieszkała. I duch ten nie zostanie uwolniony dopóty, dopóki jego
cierpień nie uspokoi modlitwa lub dobry uczynek żywego człowieka. Dobry
uczynek polega na przykład na zabraniu skądś przedmiotu, który duch
chciał ocalić, albo na wspomożeniu człowieka, na którym duchowi
zależało. Stosownym przykładem jest opowieść o „Domu talerzy
w dzielnicy Bancho”. Okiku, piękna służąca rodu samuraja Aoyama,
odrzuciła awanse swego pana i nie chciała zostać jego nałożnicą.
Samuraj tak bardzo chciał uczynić z niej swoją kochankę, że posunął się
do oszustwa. Okłamał Okiku, że przez swoją nieuwagę zgubiła jeden
z dziesięciu bardzo cennych talerzy, rodzinnych pamiątek. Okiku
policzyła talerze i faktycznie nie mogła się doliczyć dziesiątego.
Aoyama zaoferował oczywiście, że przeboleje tę straszną dla rodziny
stratę, jeśli Okiku zostanie jego kochanką. Gdy ponownie odmówiła,
wrzucił ją do studni. Jak możemy się spodziewać, biedaczka zmarła na
miejscu. Ale udręczona dusza nie odeszła, tylko stała się duchem żądnym
zemsty. Nocą ze studni wynurzała się jej głowa na długiej szyi,
przychodziła do swego mordercy i liczyła do dziewięciu, po czym
straszliwie wrzeszczała. Dusza Okiku doznała ukojenia dopiero wtedy,
gdy życzliwy sąsiad (lub w innych wersjach – egzorcysta) krzyknął
głośno „dziesięć!” na koniec jej wyliczanki.
Również na polach można spotkać niespokojne dusze zmarłych. Dorotaboo
powstaje z ziemi i błota pól, które należały do niego za życia. Wiara
w tego ducha związana jest z opowieściami o chłopach, którzy się
dorobili, ciężko pracując na roli, ale ich dzieci zaniedbywały
ojcowiznę albo wręcz ją sprzedawały. Wtedy dorotaboo powstawał z ziemi nocą i domagał się zwrotu swej własności.
Jedną z najbardziej znanych w japońskiej historii zemsty zza grobu
jest opowieść o życiu Sugawara Michizane. Ten polityk, żyjący na
przełomie IX i X wieku w stolicy Heian (obecne Kioto), wywodził się
z rodziny uczonych i zawsze wiernie służył domowi cesarskiemu. Miał
wysoką pozycję jako minister, lecz niestety padł ofiarą intryg
dworskich rodu Fujiwara, dążącego do przejęcia władzy w otoczeniu
cesarza. Michizane został wygnany do dalekiej prowincji Dazaifu –
a wygnanie ze stolicy było straszliwym okrucieństwem dla dworskiego
urzędnika. Po wielu cierpieniach zmarł, a wtedy pałac cesarski zaczęły
nawiedzać rozmaite nieszczęścia. Umierali synowie władcy, piorun spalił
jeden z pałacowych budynków, na stolicę spadła plaga i powodzie. Uznano
więc, że to duch Michizane mści się za niesprawiedliwość, jaka go
spotkała. Przywrócono mu pośmiertnie wszystkie dworskie tytuły, a także
pobudowano mu świątynię w północnej części Kioto – Kitano Tenmangu.
Dopiero deifikacja uspokoiła żądnego zemsty ducha i Sugawara Michizane
został bóstwem nauki, kaligrafii i literatury.
Nie zawsze motywy działania potworów są tak oczywiste, jak
w przypadku niespokojnych dusz zmarłych. Czasami po prostu nie wiadomo,
dlaczego jakaś istota pojawia się i poluje na żywych. Na przykład Amazake babaa
– czyli wiedźma od słodkiej sake – chodzi po domach, puka i prosi, żeby
ją poczęstować słodką sake. Ten, kto jej odmówi, będzie ciężko chory.
Albo Niebieska Pani, która zamieszkuje w ruinach dawnych pałaców.
Wygląda jak dama dworu sprzed wieków, tyle że ma niebieską twarz,
czarne zęby i zgolone brwi. Poluje na młodych mężczyzn, których pożera.
Mniej demoniczna jest Kerakera-onna, czyli żeński duch
wyśmiewający się z tych, których napotka. Lubi prześladować ludzi
i niewątpliwie spotkanie z nią jest najgorsze dla ludzi obawiających
się ośmieszenia i kompromitacji. Nie da rady uciec przed jej śmiechem,
ponieważ towarzyszy on człowiekowi, gdzie by się nie uciekło.
Bardzo często wśród potworów pojawiają się postaci kobiet –
przeklętych, przemienionych, wrogich wobec żywych ludzi. Góry
zamieszkuje Yama-uba, groźna wiedźma, która żywi się ludźmi.
Zasadniczo podobna jest do Baby Jagi w jej późniejszej wersji, ponieważ
żyje samotnie głęboko w lesie, poluje na wędrowców, czasami ich łapie
i tuczy, żeby mieć się czym posilić. Znana w wielu rejonach Japonii, co
powoduje, że istnieje na jej temat wiele różnych przekazów. Zawsze
próbuje zdobyć zaufanie ofiary na różne sposoby – zmienia się w piękną
kobietę albo przybiera postać zagubionej staruszki. Sprowadza ich
w niebezpieczne miejsca, gdzie giną. Zdarza się, że ludzie chcą kupić
od niej magiczne napoje lub trucizny – wtedy muszą jej dostarczyć żywą
ofiarę. Najbardziej stereotypowo przedstawiana jako groźna wiedźma,
która porywa dzieci i czyha na ludzi wędrujących w górach. Łagodniejsza
jest Yuki-onna, czyli śnieżna dama, szczególnie znana
w prefekturach północnych Japonii, zasypywanych zimą grubą warstwą
śniegu. Według jednych opowieści, śnieżna dama spycha ludzi w przepaść,
jeśli odwrócić się do niej plecami. W innej wersji daje do potrzymania
napotkanemu człowiekowi dziecko, które jest tak ciężkie, że zapada się
on w śnieg i nie może wydostać. Ta ostatnia przygoda często zdarza się,
gdy w góry zapuszczają się rodzice poszukujący zaginionych dzieci.
Jeszcze inne historie o śnieżnej damie opowiadają o drwalach, którzy
zaskoczeni w górach gwałtowną burzą śniegową znajdują schronienie
w chacie. Nocą w środku burzy przychodzi do nich piękna kobieta
o białej cerze. Składa pocałunek na ustach jednego z drwali, który
natychmiast zamarza. Drugi człowiek obserwuje sytuację, ale nie może
uciec. Dama stwierdza, że zostawi go przy życiu, ale ma on zachować
w absolutnej tajemnicy wszystko, co widział tej nocy. Drwal wraca do
swoich i dość długo choruje. Jakiś czas po przykrej przygodzie w górach
wybiera się znów do lasu, gdzie przypadkowo spotyka zagubioną
dziewczynę. Wyprowadza ją z lasu i zaprasza do siebie do domu. Młoda
kobieta jest piękna i sympatyczna, od razu przypada do gustu również
matce drwala. Dochodzi do ślubu, rodzą się dzieci, mijają lata. Piękna
żona drwala ma jednak niezwykłą cechę – mimo upływu lat zachowuje młody
wygląd. Jej mąż nie jest co prawda szczególnie zaniepokojony, ale
patrząc na nieprzemijającą urodę żony, zaczyna wspominać dawną przygodę
w górach. Wreszcie ulega pokusie opowiedzenia wszystkiego ukochanej.
W tym momencie żona ulega przemianie. Staje przed drwalem bladolica
i straszna i wyjawia swoją prawdziwą tożsamość. Jednakże śnieżna dama
daruje życie bohaterowi, jako ojcu ich dzieci, ale tylko pod warunkiem,
że będzie się dziećmi dobrze zajmował. Całe szczęście dla drwala, że
był podobno przykładnym i kochającym ojcem.
Ujednolicony wygląd japońskiego upiora dotyczy praktycznie tylko duchów zmarłych. Wszystkie inne youkai
reprezentują szeroki wachlarz kształtów i kolorów. Co bardziej
pokraczne mają oko na środku czoła, rogi albo samą głowę na falującej
szyi. Na przykład Rokuro-kubi, które za dnia niczym szczególnym
się nie wyróżniają, ale za to nocą ujawniają się ich dziwne
właściwości. Mają zdolność do nieskończonego wydłużania szyi
i niesamowitą potrzebę, żeby szpiegować ludzi. Niektóre wysysają siły
życiowe z napotkanych osób i zwierząt, inne zaś tylko straszą
wszystkich, zwieszając się nad głowami albo przybierając przerażające
maski. Zwykle rokuro-kubi jest kobietą, nieszczęśliwą
w miłości. Można się nim też stać w wyniku klątwy albo z powodu
nagromadzenia złych uczynków – w rozumieniu doktryny japońskiego
buddyzmu. Pewną odmianę od utartych wzorów stanowi kobieta o dwojgu ust
(futakuchi-onna), czyli niewiasta, która pod wpływem klątwy czy
też w wyniku dziwnych nienaturalnych przypadłości staje się potworem.
Pod włosami w tyle głowy jej czaszka rozdziela się i tworzy drugie
usta, których istnienia posiadaczka może nie być świadoma. Jednak
najczęściej wie o nich, ponieważ drugie usta mamroczą złośliwości
i domagają się jedzenia. Nienakarmione powodują ból, ewentualnie
zaczynają używać długich włosów kobiety jako macek, żeby złapać
jedzenie. Uważa się, że kobietami o dwojgu ust stają się macochy, które
zaniedbują i głodzą przybrane dzieci na rzecz dokarmiania własnych.
Jednakże najbardziej popularna jest historia skąpca, który tak bardzo
żałował innym jedzenia, że nie ożenił się i żył samotnie, gromadząc
dobra. Aż do dnia, kiedy nieoczekiwanie spotkał kobietę, która nic nie
jadła, za to potrafiła bardzo ciężko pracować. Uszczęśliwiony poślubił
ją. Ale po pewnym czasie zauważył, że zapasy ryżu są coraz
szczuplejsze. Postanowił więc podejrzeć, co się dzieje w domu podczas
jego nieobecności. Zauważył, że żona, owszem, nie je nic. Ale ku swemu
przerażeniu odkrył też, że jej czaszka z tyłu głowy rozdziela się na
kształt wielkich ust. Posługując się włosami jak mackami, usta te
sięgały po ryż i pochłaniały go dwa razy tyle, ile by mogła zjeść sama
kobieta.
Duchy japońskie zwykle występują pojedynczo. Wyjątki stanowią siedziby duchów, zwane obake yashiki
(nawiedzony dom) oraz jedyna zorganizowana forma pojawiania się
potworów na „nocnych paradach setki demonów” (hyakki yakou).
Mniej więcej od X wieku bardzo popularna była wiara w to, że duchy
i demony w pewne szczególne noce przechodzą przez ulice miast, bawiąc
się i hałasując, po czym znikają o świcie. Należało stanowczo unikać
spotkania z nimi, ponieważ mogło się to skończyć straszliwym
nieszczęściem dla człowieka. Zdarzali się oczywiście dzielni wojownicy,
którzy przypadkiem spotykali taką nocną paradę, a mimo to zostawali
przy życiu. Wymagało to jednak niezwykłej odwagi i stalowych nerwów.
Z czasem jednak hyakki yakou zaczęły być traktowane
z przymrużeniem oka. Malarze japońscy zaczęli rysować zwoje
z ilustracjami parad, w których uczestniczyły duchy przedmiotów
codziennego użytku, jak garnki albo dzwony z nogami i narzędzia
wkomponowane w kształt zwierzęcia. Obecnie postrzeganie nocnych parad
jest głównie humorystyczne, na przykład podczas festiwalu związanego
z rocznicą założenia świątyni Kodaiji w Kioto w ogrodzie świątynnym
pokazano spektakl typu światło i dźwięk o zabawnych i pokracznych
duchach. Podczas parady możemy spotkać wiele różnych duchów, między
innymi szalenie popularnego noppera-boo – człowieka bez twarzy.
Lubuje się on w straszeniu bojaźliwych swoim wyglądem. Opowieści
o spotkaniach z człowiekiem bez twarzy są bardzo podobnie
skonstruowane. Bohater spotyka kogoś, kto początkowo wydaje się być
zwykłym człowiekiem, ale ukrywa oblicze. W trakcie rozmowy dziwna
postać podnosi głowę i okazuje się, że ma twarz gładką jak jajko – bez
oczu, ust ani nosa. Na to bohater ucieka w panice, aż do pierwszego
napotkanego śmiertelnika, któremu opowiada o strasznym spotkaniu. Wtedy
zwykle okazuje się, że pierwsza lepsza osoba też nie ma twarzy,
a protagonista mdleje ze strachu.
W paradach demonów oraz w ludowych wierzeniach najliczniejszą grupę stanowią tsukumogami
– duchy i potwory domowe. Są to między innymi niehumanoidalne duchy
przedmiotów codziennego użytku. Skąd tak absurdalny pomysł? Japończycy
przechowywali kiedyś w domach mnóstwo przedmiotów, jak garnki, buty,
moździerze i tym podobne. Jednakże w ramach wiosennych porządków na
nowy rok wiele z tych starych i niepotrzebnych śmieci wyrzucano.
Możliwe, że podświadomie uważano to za marnotrawstwo, ponieważ w końcu
rozpowszechniła się wiara, że gdy przedmioty te osiągają szacowny wiek
stu lat, stają się youkai. Jeśli zostały wyrzucone i leżały
gdzieś długie lata – stają się złośliwymi demonami, które chcą się
zemścić za złe potraktowanie. Ale skoro Japończycy wierzą, że każda
rzecz w naturze posiada swego ducha, to równie dobrze może go posiadać
parasol. Chociaż współczesne mikrofalówki nie mają raczej szans dożyć
tak sędziwego wieku.
Do duchów domowych należą między innymi:
Dziecko z domu (zashiki-warashi) – wygląda jak mały dzieciak,
zamieszkuje stare, ale zadbane i duże domy. Podobno przynosi mnóstwo
szczęścia, ale jeśli tylko opuści dom, ten popada w ruinę. Dlatego też
należy dbać, żeby duch nigdy nie poczuł chęci na przeprowadzkę – trzeba
go zauważać i doceniać, opiekować się nim odpowiednio, tolerować jego
zabawy i psikusy. Zależnie od regionu Japonii, różne potwory są uważane
za zashiki-warashi,
na przykład duch odwracający poduszki, który zajmuje się
przekładaniem poduszek spod głowy śpiących osób w nogi
posłania.
Wylizywacz brudu (akaname) przybiera postać podobną do
dziecka i wylizuje brud z wanien swoim długim jęzorem. Niby dobrze
robi, ale jego ślina jest najwyraźniej toksyczna, ponieważ kąpiel
w wannie wylizanej przez niego kończy się chorobą. Piękna nauczka dla
brudasów. W tej samej kategorii istnieje też potwór zlizujący brud
z sufitu – tenjou-name.
Przecinacz siatek (amikiri) to straszliwa kreatura
przecinająca nocą moskitiery. Może też niszczyć sieci rybackie i ciąć
schnące ubrania. Przedstawiany jest jako istota o wężowym korpusie,
z dziobem i szczypcami jak u homara.
Yanari – mała istota, której główną funkcją jest wytwarzać dziwne dźwięki w starych domach.
Niekończący się dzban (kameosa) – jeden z niewielu pożytecznych youkai
domowych. Nie wygląda może najlepiej, gdyż jest po prostu dzbanem na
sake, z twarzą stworzoną z potłuczonych drobinek. Ale pozostawiony bez
opieki zaczyna jakimś cudem produkować duże ilości płynów – może to być
woda, ale równie dobrze może być sake.
Duch chińskiej parasolki (karakasa-obake) – jak sama nazwa
wskazuje, ma postać parasola na jednej nodze ubranej w klapek, z jednym
okiem i długim językiem. Nie robi nic szczególnie złego ludziom, po
prostu biega w nocy naokoło domów i straszy, wystawiając jęzor. Jest
szalenie popularny wśród Japończyków.
Bake-zoori, czyli zaklęte słomiane klapki, biegają po nocy po domach, gdzie obuwie nie jest traktowane należycie.
Są jeszcze inne dość groteskowe potwory, na przykład duch myjący
fasolę. Podobno jest on dość nieśmiały i maniakalnie zajmuje się myciem
czerwonej fasoli w górskich strumieniach. Lubi płatać figle ludziom
i straszyć podśpiewując: „może by umyć fasolę, a może by złapać i zjeść
człowieka? szuru-buru, szuru-buru”. Wracając w nocy do domu na
piechotę, wiele osób przeraziłoby się, słysząc za sobą kroki. Tymczasem
można przypuszczać, że to Betobeto-san – Pan Przylepa. Słysząc
jego kroki, człowiek ogląda się i nie widzi nikogo. Wtedy należy zejść
z drogi, przystanąć i powiedzieć „panie Betobeto, proszę przodem”
i kroki powinny ucichnąć. Jest to postać popularna w prefekturze Nara.
Co prawda nie widać go, ale przedstawiany jest jako okrągła głowa na
nogach, bez twarzy, za to z szerokim uśmiechem.
Niektóre opowieści są dość drastyczne, jak ta o drzewie z pola bitwy (jubokko),
które rozrosło się, pijąc krew poległych z ziemi. Kiedy nie ma już krwi
w gruncie, drzewo zmienia się w wampirycznego potwora i zaczyna polować
na niewinne ofiary, które zatrzymują się przy nim. Ofiara jest porywana
w górę, mordowana i wysysana do cna z krwi. Powiada się jednak, że
drzewa te nie są po prostu złymi demonami. Potrafią również leczyć,
a także mogą pomagać tym, którzy szanują naturę. Za to Gashadokuro
jest mało sympatycznym potworem o postaci gigantycznego szkieletu,
kilkanaście razy większego od człowieka. Podobno powstaje z kości
ludzi, którzy zmarli śmiercią głodową. Jego pojawienie się sygnalizuje
dzwonienie w uszach, a jeśli człowiek nie ucieknie szybko, Gashadokuro urwie mu głowę. Martwy człowiek najprawdopodobniej zmieni się w hito-dama
(ludzka dusza). Dusze dopiero co zmarłych pojawiają się pod postacią
unoszących się w powietrzu ognistych kul. Świecą bladoniebieskim lub
białym księżycowym światłem, czasami ciągną błękitne ogony. Widać je
często tuż przed śmiercią ludzi bardzo chorych, których opuszcza dusza.
Bardzo szybko rozpływają się albo spadają na ziemię i znikają.
Japońskich opowieści o duchach jest równie wiele, co
nadprzyrodzonych postaci, stworzonych w przebogatej wyobraźni ludzi.
Wykorzystując motywy, które zawsze interesowały ludzi, powstawały
liczne przekazy o fantastycznych postaciach i przygodach bohaterów.
W epoce Edo (XVI- XIX w.), kiedy Japonia odizolowana była od świata,
bardzo popularna stała się zabawa towarzyska zwana „Spotkania setki
niesamowitych opowieści”. Uczestnicy spotykali się po zmierzchu
w pomieszczeniu, gdzie zapalone było sto świec, najczęściej
umieszczonych w błękitnych lampionach, co miało tworzyć nastrój grozy
i tajemnicy. Wszyscy zbierali się dookoła świec i po kolei opowiadali
straszne historie. Po każdej opowieści gaszono jedną świeczkę. W miarę
trwania zabawy pomieszczenie stawało się coraz ciemniejsze, a cały
proces miał na celu przywołanie wraz ze zgaszeniem ostatniej świeczki
potężnego ducha. Utarło się, że na koniec spotkania pojawiał się duch
zwany Ao-andon – czyli błękitny lampion. Cóż takiego miał
zrobić ten duch – nie wiadomo. Najprawdopodobniej cała zabawa miała
wystawiać na próbę nerwy i wytrzymałość uczestników. Sądzę, że również
w dzisiejszych czasach można zebrać grupkę ludzi o wystarczająco
bogatej fantazji, żeby zapewnić sobie wieczór z dreszczykiem grozy. Cóż
lepszego w długie zimowe wieczory, niż straszenie się duchami. Szczerze
polecam wypróbowanie tej japońskiej tradycyjnej zabawy.
A na koniec – strzeżcie się duchów-ekshibicjonistów!
Dawno temu pewien samuraj szedł nocą do Kioto. W pewnym momencie
usłyszał, że ktoś go woła. Zatrzymał się i rozejrzał nerwowo. Zdumiał
się bardzo, bo ujrzał wtedy mężczyznę, zdejmującego ubranie
i wypinającego doń tyłek. Jakby tego było mało, nagle między pośladkami
mężczyzny otwarło się wielkie oko i zamrugało do samuraja. Ten nie
wytrzymał i uciekł wrzeszcząc, zaś obsceniczny duch, nazwany Shirime (oko w pupie) nigdy więcej się nie pojawił.
Agnieszka Falejczyk
_______________
Do opracowania artykułu korzystałam z następujących źródeł:
Jolanta Tubielewicz, „Mitologia Japonii”, Wyd. Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1986,
A.B. Mitford, „Tales of Old Japan”, Tuttle Publishing, 2002,
Stephen Addiss, „Japanese Ghosts and Demons”, George Braziller, 2001,
Lafcadio Hearn, „Japanese Fairy Tales”, Peter Pauper Press, 1961,
Lafcadio Hearn, „KWAIDAN”, Houghton, Mifflin and Co., 1904
oraz ogólnie dostępnych w Internecie materiałów.
|
|