|
Celem tego tekstu jest
wprowadzenie w świat fotografii
początkujących fotoamatorów. Jeśli zaczynacie dopiero swoją przygodę
z utrwalaniem obrazu, jeśli ciekawią Was wszystkie tajemnicze
przełączniki, cyferki znajdujące się na aparacie – to dobrze
trafiliście. Proszę jednak, byście potraktowali ten tekst jedynie jako
wstęp do dalszej nauki, zdobywania nowych umiejętności
i wiedzy.
Zastrzegę też na początku, że wszystkie wyrażone w tekście
opinie są
indywidualnymi opiniami autora.
Zacznijmy od pytania podstawowego – czym jest fotografia?
Nieoceniona Wikipedia podaje nam natychmiast następującą definicję:
Fotografia (z gr. photos –
światło, graphein –
rysować, pisać – rysowanie za pomocą światła) – zbiór wielu różnych
technik, których celem jest zarejestrowanie trwałego, pojedynczego
obrazu za pomocą światła. Potoczne znaczenie zakłada wykorzystanie
układu optycznego, choć nie jest to konieczne (fotografia otworkowa,
rayografia).
Co z tego zrozumie początkujący fotograf? Raczej
niewiele. I to jest
wada prób ścisłego określenia, zdefiniowania tego niezwykle obszernego
zjawiska. Spróbujmy więc odwołać się do pojmowania indywidualnego.
Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie: czym jest fotografia dla nas?
Najpierw cel, bo to chyba najważniejszy aspekt. Celem
fotografii
jest dla mnie próba pokazania świata w sposób, w jaki
go odbieramy. To
chęć ujęcia w zamkniętym kadrze chwili, wrażenia, sytuacji,
widoku,
kompozycji, ujęcia tego wszystkiego w sposób, który
przedstawia punkt
widzenia fotografa. Nie jest celem nadrzędnym fotografii obiektywne
utrwalanie chwili, dokumentacja świata otaczającego. Zdjęcia robią
różni ludzie i właśnie patrzenie na utrwalony
w kadrze świat ich oczami
wydaje mi się w fotografii najbardziej fascynujące.
Następna sprawa to technika. Przez wiele lat fotografia
opierała się
na związkach chemicznych reagujących w określony sposób na
światło.
Kryształki tych związków, umieszczone w żelatynowej zalewie,
pokrywają
celuloidową błonę. Wystawione na działanie światła, przechodzą
przemiany chemiczne, zmieniają się ich właściwości. W procesie
wywoływania i utrwalania błonę fotograficzną umieszcza się
w specjalnych kąpielach. Kolejne reakcje chemiczne
doprowadzają do
powstania na celuloidzie trwałego obrazu. W fotografii
negatywowej
obraz ten jest odwrotnością obrazu fotografowanego – co
w naturze jest
jasne, na błonie jest ciemne i na odwrót.
W fotografii pozytywowej zaś
kolory uzyskane na kliszy odpowiadają kolorom rzeczywistym. To
umożliwia wytwarzanie papierowych odbitek z negatywów bądź
wyświetlanie
obrazu na ekranie w przypadku pozytywów, jak fachowo określa
się slajdy.
Rozwój elektroniki umożliwił zmianę sposobu rejestracji
obrazu.
Najmodniejsza i najszybciej rozwijająca się dziś odmiana
fotografii to
fotografia cyfrowa. Umożliwia pominięcie etapu żmudnej obróbki
chemicznej. W fotografii cyfrowej, elektronicznej za
utrwalanie obrazu
odpowiedzialna jest matryca. To krzemowa płytka, skonstruowana tak, by
jej mikroskopijne komórki reagowały na padające światło, wytwarzając
ładunki elektryczne. Układy scalone aparatu fotograficznego zbierają
sygnały z matrycy i przetwarzają na końcowy obraz,
który w postaci
plików zapisywany jest na nośnikach pamięci. Tak otrzymane obrazy
możemy oglądać na ekranach komputerów bądź wydrukować, by otrzymać
papierowe odbitki.
I w ten sposób doszliśmy do zagadnienia
trzeciego, czyli sprzętu.
Dla wielu ludzi sprzęt jest w fotografii najważniejszy.
Licytują się
pikselami, parametrami, słownictwem fachowym. Ja wolę jednak sprzęt
stawiać dopiero na trzecim miejscu. W końcu to jedynie
narzędzie.
A zdjęcia robi nie aparat, lecz człowiek.
Aparat fotograficzny składa się z dwóch zasadniczych
części.
Z obiektywu – czyli układu optycznego odpowiedzialnego za
przekazywanie
światła ze świata zewnętrznego do wnętrza aparatu, oraz
z korpusu –
czyli światłoszczelnej puszki, w której zamknięty jest element
światłoczuły i która steruje całym procesem naświetlania.
W aparatach
prostych, kompaktach, niektórych lustrzankach korpus jest na stałe
połączony z obiektywem. Jest to pewne ograniczenie, jednak we
współczesnych aparatach montowane są dobrej jakości obiektywy
o zmiennej ogniskowej, o tak dobranych parametrach,
by zadowolić
użytkowników. W bardziej zaawansowanej fotografii stosuje się
zazwyczaj
aparaty o wymiennej optyce. Dzięki temu fotograf otrzymuje
bardziej
uniwersalne i elastyczne narzędzie. Wymiana obiektywu zajmuje
kilka
sekund, a możliwości, jakie dzięki temu otwierają się przed
fotografującym, są olbrzymie.
Który element jest ważniejszy? Dla doświadczonego fotografa –
obiektyw, dla początkującego – korpus. Współczesne korpusy wykonują za
człowieka mnóstwo pracy. Mierzą światło, dostosowują automatycznie do
niego parametry zdjęcia, potrafią same włączyć lampę błyskową, kiedy
jest to niezbędne, itd. Umożliwiają laikowi robienie poprawnych
technicznie zdjęć. I chwała im za to! Kiedy jednak przejdziemy
już
przez kilka etapów fotograficznego wtajemniczenia, zaczynamy zwracać
uwagę na drugi element zestawu. Na obiektyw. Kiedy wiemy już sami,
jakie parametry na aparacie ustawić, by otrzymać upragnione efekty,
kiedy świadomie rezygnujemy z pełnej automatyki na rzecz
systemów
półautomatycznych (czy w pełni manualnych), zaczynamy
dostrzegać, że
ograniczają nas niedostatki układu optycznego. Bowiem obiektyw
obiektywowi nierówny. Jak to już na świecie bywa, są obiektywy tanie
i są obiektywy drogie. Te pierwsze to zazwyczaj konstrukcje
o niskich
parametrach, a te drugie to zazwyczaj sprzęt wysokiej jakości.
Ale nie
zawsze cena jest dobrym wyznacznikiem jakości obiektywu.
Omówiliśmy już krótko cel, techniki i sprzęt
potrzebny do
fotografowania. Pozostaje nam przejść do omówienia podstawowych zjawisk
i pojęć opisujących ważne w fotografii zjawiska.
Na czym polega sam proces wykonania zdjęcia? Fizycznie to
naciśnięcie spustu migawki. Co jednak dzieje się w aparacie,
kiedy to
uczynimy? Patrząc przez wizjer w aparacie, widzimy to, co
widzi nasz
obiektyw. W tym czasie jednak element światłoczuły pozostaje
zasłonięty. Kiedy naciskamy spust, na chwilę otwiera się migawka –
zasłona między obiektywem a kliszą czy matrycą. Światło pada
na element
światłoczuły i powstaje obraz. Prawda, że proste? Myślę więc,
że możemy
przejść do wyjaśniania podstawowych pojęć i zjawisk, jakie
napotkamy
podczas fotografowania.
Ogniskowa – to po prostu odległość między
środkiem układu
optycznego a jego ogniskiem. Każdy, kto
w dzieciństwie bawił się
soczewkami, próbując za ich pomocą podpalić czy ogrzać cokolwiek,
pamięta, że soczewka skupia światło w jednym miejscu.
I właśnie
odległość tego punktu od soczewki wyrażoną w milimetrach
nazywamy
ogniskową. Co zaś ogniskowa oznacza w fotografii? Pozwala nam
poznać
„kąt widzenia” każdego obiektywu, gdyż im większa jest wartość
ogniskowej, tym mniej widzimy, tym bardziej ograniczone jest pole
widzenia. I tak obiektywy pod względem wartości ogniskowych
można
podzielić na:
– Obiektywy
szerokokątne, o niskich ogniskowych – tj. do ok. 35 mm,
umożliwiają nam fotografowanie dużych przestrzeni. Ich strefa widzenia
może być nawet większa niż to, co widzimy swoimi oczami.
– Obiektywy
standardowe – tj. o ogniskowych w zakresie ok. 40-70
mm,
odwzorowują obraz w sposób zbliżony do naszego postrzegania.
Jako
ciekawostkę można podać ogólne założenie, że obiektyw najlepiej
oddający ludzkie widzenie świata powinien mieć ogniskową zbliżoną do 43
mm.
– Obiektywy
portretowe – tj. o ogniskowych w zakresie ok. 80-135
mm.
Są to obiektywy zawężające pole obserwacji, pozwalające wyeksponować
obiekty na pierwszym planie. Stąd też ich nazwa i główne
przeznaczenie
– to wymarzone obiektywy do fotografii portretowej.
– Teleobiektywy
– tj. o ogniskowej powyżej 135 mm. Znacząco
ograniczają pole widzenia. Z drugiej strony bardzo
„przybliżają”
fotografowane obiekty. Stąd ich szerokie zastosowanie – od fotografii
przyrodniczej, przez sportową do szpiegowskiej.
Jak zmiana ogniskowej wpływa na otrzymany obraz, możecie
zaobserwować na zdjęciach poniżej. Wszystkie zostały wykonane
z tego
samego miejsca, tym samym aparatem. Zmieniałem tylko obiektywy.
Zwróćcie uwagę na uzyskane przybliżenie na ostatnim zdjęciu
i pomyślcie, co można by sfotografować obiektywem
o ogniskowej 2000 mm.
Pod względem konstrukcji obiektywy podzielić też możemy na
dwie
grupy: stało- i zmiennoogniskowe. Te pierwsze mają ściśle
określoną
wartość ogniskowej, drugie zaś, zwane popularnie zoomami, umożliwiają
zmianę wartości ogniskowej w pewnym zakresie. I tak
tajemnicze napisy
na obiektywach możemy rozszyfrować w następujący sposób:
– SMC
PENTAX-M 1:1,7 50 mm – obiektyw firmy Pentax, pochodzący
z serii
M, o stałej ogniskowej 50 mm i jasności 1:1,7.
– SIGMA
70-300 mm 1:4-5,6 DL – obiektyw zmiennoogniskowy (zoom),
wyprodukowany przez firmę Sigma, pochodzący z serii DL,
o ogniskowej
zmiennej w zakresie od 70 do 300 mm i zmiennej
jasności od 4 (dla
ogniskowej 70 mm) do 5,6 (dla ogniskowej 300 mm).
I w ten sposób doszliśmy do następnego
ważnego punktu. W opisach obiektywów pojawiło się bowiem
określenie jasność.
Możemy ten termin zdefiniować jako miarę ilości światła przepuszczanego
przez obiektyw do wnętrza obiektywu. Im liczba opisująca jasność
obiektywu bardziej zbliżona jest do jedności, tym więcej światła
obiektyw przepuszcza na element światłoczuły. W oznaczeniach
na
obiektywach przyjęto metodę oznaczania przysłony wartościami
odpowiadającymi przybliżeniom kolejnych potęg ?2: 1,0; 1,4; 2,0; 2,8;
4,0; 5,6; 8,0; 11,.0; 16,0; 22,0; itd. Przy wartości 1,0 uznaje się, że
całe światło padające na soczewkę obiektywu przechodzi do wnętrza
aparatu, a każda następna pozycja oznacza ustawienie
przysłony, przy
którym do wnętrza obiektywu przepuszczana jest dwa razy mniejsza ilość
światła.
Konstrukcyjnie ograniczanie światła padającego na element
światłoczuły realizuje się przez zastosowanie we wnętrzu obiektywu
mechanicznej przegrody. To właśnie przysłona,
składający się
z kilku bądź kilkunastu ruchomych listków mechanizm, którym
możemy
sterować, zmniejszając lub powiększając otwór wewnątrz obiektywu. Na
poniższym zdjęciu możecie zobaczyć obiektyw (po lewej)
z całkowicie
otwartą przysłoną i (po prawej) z przysłoną
przymkniętą.
Zjawiskiem, którym możemy sterować zmieniając przysłonę, jest
głębia ostrości.
Najprościej ujmując, jest to obszar na zdjęciu, w którym
umieszczone
przedmioty są ostre. Tu posłużyć się najlepiej przykładami. Poniżej
znajdziecie cztery zdjęcia tego samego motywu sfotografowane
z użyciem
różnych ustawień przysłony. Przypatrzcie się im dokładniej.
Na pierwszym zdjęciu ostry, wyraźny jest tylko środkowy
aniołek oraz
kotek. Przy wykonaniu tego zdjęcia przysłonę obiektywu otworzyłem
maksymalnie, do pozycji 3,5. Na dwóch następnych, przy przesłonach
o wartości 8 i 16, zauważamy rozszerzanie
się strefy, w której
umieszczone obiekty stają się wyraźne, zaś na ostatnim, przy przysłonie
przymkniętej maksymalnie, do wartości 32, praktycznie wszystkie aniołki
znajdujące się w kadrze uzyskały ostrość. Głębią ostrości (GO)
nazywamy
właśnie obszar na zdjęciu, w którym obiekty są ostre.
Otwieranie
przysłony wpływa na zmniejszanie, zaś przymykanie na zwiększenie GO.
Ciekawostką może być zjawisko, które powoduje, że jeśli ustawimy
ostrość w kadrze na wybranym punkcie, to przestrzeń
z wyraźnymi
obiektami będzie dwa razy większa za fotografowanym obiektem niż przed
nim.
Skąd się bierze głębia ostrości? Jest to normalna cecha
każdego
układu optycznego. Kiedy skoncentrujemy wzrok (nasze oczy też są
układem optycznym) na obiekcie znajdującym się gdzieś daleko, nie
będziemy widzieć wyraźnie obiektów nam bliskich. I na odwrót,
skupiając
wzrok na czymś blisko, stracimy ostrość widzenia na dalszym planie.
Dzięki sterowaniu GO możemy uzyskać na naszych zdjęciach efekty
zbliżone do normalnego postrzegania albo wprost przeciwnie, uzyskać
obraz, jakiego oczami ludzkimi nie jesteśmy w stanie
zarejestrować.
Głębia ostrości ma też związek z ogniskową
obiektywu. Im krótsza
ogniskowa, tym obiektywy mają większą GO przy maksymalnie otwartej
przysłonie. Dlatego też w prostych automatycznych aparatach
fotograficznych stosuje się obiektywy o ogniskowej ok. 25 mm.
Dzięki
temu nie trzeba sterować ustawianiem ostrości, gdyż przy takiej
wartości ogniskowej praktycznie wszystkie obiekty znajdujące się
w polu
widzenia obiektywów pozostają wyraźne.
Następnym parametrem wpływającym na otrzymane zdjęcie jest czas
naświetlania.
Kiedy naciskamy spust migawki, otwiera się na określony czas zasłona
między kliszą lub matrycą a obiektywem. Czasy otwarcia migawki
mogą być
różne. Zazwyczaj zawierają się w zakresie od 1/4000
s do kilku, a nawet
kilkunastu minut. Dlaczego występuje aż takie zróżnicowanie? Odpowiedź
jest prosta. Światło padające na element światłoczuły musi dostać się
tam w ściśle określonej ilości, tak, by spowodować określony
efekt. Co
się dzieje, kiedy światła jest za dużo, w sam raz
i za mało, możecie
zobaczyć na tym zdjęciu.
 |
Ten sam element fotografowałem z bardzo różnymi
czasami przy tych
samych ustawieniach przysłony. Przez to dzwoneczek raz został
prześwietlony, raz naświetlony poprawnie i raz zdecydowanie
niedoświetlony. Skoro więc na element światłoczuły ma padać ściśle
określona ilość światła, to musimy tym sterować. Jak już wiemy, można
ograniczać ilość światła przechodzącą przez obiektyw przysłoną, jej
otwieraniem bądź zamykaniem, ale to może nam nie wystarczyć. Dlatego
sterujemy też czasem naświetlania. Kiedy światła jest dużo –
w jasny,
słoneczny dzień – migawkę otwierać można na ułamek sekundy. Kiedy
wejdziemy do ciemnego pomieszczenia bądź fotografujemy coś
w nocy,
niezbędne będzie otwarcie migawki na czasy długie, sięgające czasami
kilku minut.
Jaki jednak wpływ na otrzymywane zdjęcia ma czas
naświetlania? Tu
znów odwołamy się do ludzkiego oka. Ocenia się, że widzimy świat tak,
jak na zdjęciach naświetlanych przez 1/50 s. Dlatego też zdjęcia
robione przy takim czasie wydają nam się najbardziej naturalne. Płynąca
woda sfotografowana przy czasie otwarcia migawki 1/50 s będzie
na
zdjęciu wyglądać tak jak w normalnym postrzeganiu. Jednak na
zdjęciach
często chcemy uzyskać efekt, którego nasze oko nie zarejestruje. Efekt
rozmycia czy zamrożenia ruchu. Posłużmy się przykładem 3 zdjęć
umieszczonych poniżej. Przedstawiają one dym wydobywający się ze świecy
dymnej.
Na pierwszym zdjęciu, zrobionym przy neutralnym czasie 1/50
s, widzimy zwykły dym. Tak właśnie postrzega go nasze oko.
Drugie zdjęcie zostało zrobione przy czasie 1/5 s. Dym się
nam
rozmazał, widzimy smugi, pojawia się wrażenie ruchu, zostaje
wprowadzona pewna dynamika.
Trzecie zdjęcie zostało zaś zrobione przy czasie 1/500 s.
Krótki
czas umożliwił nam zamrożenie ruchu. Nie ma smug, kłęby dymu są jakby
zatrzymane w biegu. Widać dokładnie każdą strużkę, każde
zawirowanie.
Przemyślane i celowe zastosowanie różnych czasów
naświetlania
umożliwia więc uzyskanie bardzo ciekawych efektów. Fotografując płynący
strumyk czy wodospad, możemy wodę ukazać w postaci smug,
potęgując
wrażenie ruchu, bądź zamrozić jej ruch, koncentrując się na ciekawych
zawirowaniach czy kroplach. A wszystko to osiągniemy,
zmieniając tylko
czas wystawienia elementu światłoczułego na działanie światła.
Teraz należy powiązać ze sobą czas naświetlania
i ogniskową.
Zazwyczaj celem fotografa jest uzyskanie ostrego, nieporuszonego
zdjęcia. Nie jest to trudne nawet w kiepskich warunkach
oświetleniowych, kiedy mamy obiektyw o niewielkiej ogniskowej.
Fotografując trzymanym w ręku aparatem, nie jesteśmy
w stanie
wyeliminować niezauważalnych dla nas mikrodrgań. Wpływają one niestety
na rejestrowany obraz. Na zdjęciu poniżej widzicie: po lewej dzwoneczek
sfotografowany prawidłowo, zaś po prawej zdjęcie poruszone.
 |
To jednak nie dzwoneczek się ruszał, lecz aparat podczas
robienia
zdjęcia. Zjawisko to staje się ważnym problemem w momencie,
kiedy
fotografujemy obiekty od nas oddalone, przy użyciu obiektywu
o dużej
ogniskowej. Wówczas nawet minimalny ruch ręki, minimalne przesunięcie
obiektywu spowoduje zauważalne rozmycie, poruszenie fotografowanych
obiektów. Rozwiązaniem w tej sytuacji jest użycie statywu.
Pozwoli nam
na dokładne ustawienie aparatu i wykonanie nieporuszonego
zdjęcia,
nawet przy długim czasie naświetlania. Co jednak w przypadku,
kiedy nie
mamy pod ręka takiego urządzenia? Wówczas dobrze jest pamiętać
o pewnej
zasadzie – by fotografować z czasami naświetlania będącymi
odwrotnością
stosowanej aktualnie ogniskowej lub jeszcze krótszymi. Przykładowo –
stosując teleobiektyw 200 mm, powinniśmy użyć czasu 1/200
s lub jeszcze
krótszego. Wówczas jesteśmy w stanie zminimalizować skutki
drgań
aparatu.
Skoro wiemy już, jak sterować naświetleniem, głębią ostrości
i jak
wybrać ogniskową, pozostaje nam jeszcze jeden tajemniczy parametr. Jest
nim czułość. Wyrażana w stopniach ASA, DIN
lub GOST. Oznacza
stopień reagowania elementu światłoczułego na światło. Im większa
wartość czułości, tym mniej światła potrzeba, by prawidłowo naświetlić
zdjęcie. Najczęściej posługujemy się obecnie stopniami
w systemie ISO.
Na opakowaniach negatywów znaleźć się musi informacja o tym
parametrze
– na przykład 200/24 ISO. Odszyfrować ten zapis możemy
w następujący
sposób: czułość filmu w skali ASA wynosi 200, zaś
w skali DIN 24.
W technice cyfrowej aktualnie stosuje się praktycznie jedynie
skalę
ASA. Najczęściej spotykane w tej skali wartości wynoszą: 50,
100, 200,
400, 800, 1600. Dwukrotny wzrost wartości informuje nas, że do
zrobienia poprawnie naświetlonego zdjęcia w tych samych
warunkach
potrzebować będziemy dwa razy mniej światła. Czyli zmieniając kliszę
czy ustawienia czułości w aparacie ze 100 na 200, możemy
w tych samych
warunkach zrobić poprawne technicznie zdjęcie przy dwukrotnie krótszym
czasie czy też przy przymkniętej o jeden stopień przysłonie.
Zdawałoby się, że rozwiązaniem wielu problemów byłoby
stosowanie jak
największych czułości. Można by wtedy robić ostre zdjęcia przy
przymkniętej przysłonie i krótkich czasach naświetlania.
Niestety,
wysokie czułości mają dwie zasadnicze wady – jedną z nich jest
cena
w przypadku negatywów, drugą zaś tzw. ziarno (przy negatywach)
czy
szumy (przy matrycach światłoczułych). Najbardziej rozpowszechnionymi
na rynku są negatywy o czułościach od 50 do 400 ASA. Wyższe
czułości
wymagają stosowania bardziej zaawansowanych, a więc
i droższych
technologii. Ziarno i szumy zaś w wyraźny sposób
wpływają niekorzystnie
na jakość zdjęć, na ich ostrość i barwę. Zwykłemu fotografowi
hobbyście
pozostaje więc korzystanie ze standardowych materiałów światłoczułych.
Na tym zakończymy pierwszą część naszej pogadanki. Omówiłem
tu
najbardziej podstawowe parametry ograniczające proces fotografowania.
To jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Nie wspomniałem ani słowa
o pomiarach światła, korekcji ekspozycji, trybach
automatycznych
i półautomatycznych, słowem nie zająknąłem się nawet
o zasadach
kompozycji obrazu. O tym porozmawiamy w następnych
numerach naszego
ulubionego periodyku internetowego. Mam nadzieję, że tekst ten pozwolił
Wam poznać i zrozumieć podstawowe zjawiska dotyczące
fotografii.
Rozumienie tych zagadnień pozwala bowiem dopasować ustawienia aparatu
tak, by osiągnąć zamierzony cel. Cel, którym jest poprawnie sporządzone
zdjęcie. Bo tak naprawdę w całej tej gadaninie
o sprzęcie, zjawiskach,
markach, aparatach, obiektywach chodzi o robienie zdjęć. Coraz
lepszych
technicznie i artystycznie. Czego i Wam,
i sobie życzę!
|
|