GŁÓWNA O NAS FANTASTYKA FOTOGRAFIA LINKI

 Zaraza na cały ten świat

   Jako wielka miłośniczka „Dżumy” Alberta Camusa z dużym entuzjazmem powitałam na rynku antologię „Epidemie i zarazy”. Nareszcie zbiór o godnej zainteresowania tematyce, pomyślałam. Osiem opowiadań autorów mniej i bardziej znanych, a wszystkie o tajemniczych plagach, wstrętnych choróbskach i groźnych wirusach. Zajrzyjmy więc do środka.

   Wszystko zaczyna się od opowiadania Andrzeja Pilipiuka. I w sumie należałoby zostawić je sobie na koniec. „Parowóz” przypomina mi bardziej zarys akcji, pomysł na coś dłuższego, bez rozwinięcia. Zaczyna się ciekawie, trochę się toczy z rozpędu, jednak potem dość nagle się urywa. Dałoby się nawet przeżyć, że główne skrzypce grają tu ubecy, esbecy, naziści i wszelaka swołocz, ale trudno znieść fakt, że całość wygląda na niedokończony pomysł. Nie ma nad czym się rozwodzić, niezniechęceni przechodzimy do opowiadania Michała Cholewy. I tu już jest dużo lepiej. Wyrwana z szerszego kontekstu wielkiej epidemii opowieść koncentruje się na bardzo dramatycznym momencie likwidacji ognisk zarazy. Niekoniecznie chodzi o bieganie i strzelanie do wszystkiego co się rusza, a raczej o konsekwencje ludzkich działań, o wybory, przed jakimi staje człowiek w trudnym momencie. Akcja jest dość spokojna, ale nie nużąca. Zarówno pomysł, jak i realizacja jest dobra, co cieszy tym bardziej, że Michał Cholewa jest debiutantem w gronie autorów antologii.

   Kolejne opowiadanie autorstwa Jakuba Ćwieka jest jednym z najbardziej rozbudowanych w antologii. Towarzyszymy bohaterowi, który pewnego poranka zostaje nagle wywieziony z domu w nieznane mu miejsce. Oderwany od rodziny i pracy spędza czas w luksusowym ośrodku zdrowotnym, tak samo jak wiele innych osób podejrzewanych o kontakt z niebezpieczną chorobą. Pacjentów zaczyna jednak niepokoić przedłużający się pobyt, dziwna terapia i nieprzewidziane pojawianie się i znikanie pewnych osób. Silną stroną opowiadania jest budowa atmosfery pełnej niedopowiedzeń i niewiadomych w sielskim środowisku, w którym przebywa bohater.

   Rafał Dębski zamieścił tekst silnie osadzony w historycznej przeszłości. Mimo iż nie jest to opowiadanie długie, to z całą pewnością jest najsmutniejsze. Czytanie o losie rozdzielanych rodzin i dzieci wywożonych bydlęcymi wagonami w środku zimy w nieznanym kierunku nie należy do przyjemnych. To opowiadanie intensywnie gra na emocjach i ślizga się zaledwie na pograniczu fantastyki.

   Ciekawym pomysłem zagrała Anna Kańtoch, osadzając akcję w świecie, gdzie równocześnie z wybuchem epidemii na całej Ziemi odkryto kilkanaście równoległych światów. Ludzie zmuszeni są przekroczyć ich Bramy, mając nadzieję na znalezienie tam leku na zarazę. Światy te okazały się być bardzo zróżnicowanymi krainami, kojarzącymi się z krainami życia po śmierci z różnych wierzeń ziemskich – od piekieł po raje. Stąd też nazwano je Światami Dantego. W świecie trzecim warunki są szczególnie trudne. Krajobraz ustawicznie morfuje, płynnie zmienia się, panuje iście piekielna temperatura, a w otchłani pokutują dusze zmarłych. Naukowcy znajdują tam substancję, która prawdopodobnie mogłaby pokonać epidemię. Odkrycie dokonuje się w dość ciekawych okolicznościach. Wbrew pozorom, w opowiadaniu najbardziej przykuwają uwagę stosunki panujące między naukowcami oraz wpływ na nich morfującego świata zewnętrznego.

   Po emocjach zaserwowanych nam przez Annę Kańtoch i Rafała Dębskiego możemy przystąpić do lektury opowiadania Pawła Siedlara. Tutaj już nie jest tak emocjonująco ani niepokojąco. Tekst jest długi, a rozwój fabuły dość przewidywalny. Pewien ciekawski mały chłopiec odkrywa tajemnicze przejście w piwnicy dziadków. Udaje się tym przejściem w świat przypominający średniowiecze. Nie jest do końca pewien, gdzie trafił i cała sytuacja go trochę niepokoi – nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy przytrafiło mu się to naprawdę, czy to tylko sen. Ale jako że jest inteligentny i sprytny, przystępuje do planowego zwiedzania dziwnego miejsca. Coraz bardziej utwierdza się, że trafił do Krakowa w przeszłości. Nie dostrzega jednak niebezpieczeństwa, jakie może się kryć w tych fascynujących wycieczkach. Tymczasem czytelnik dostrzega to niebezpieczeństwo dość wyraźnie i w sumie bezboleśnie dociera do ostatnich stron opowiadania.

   Kolejny autor, Tomasz Duszyński, poszedł tropem historycznym i zbudował alternatywną wizję rozwoju wydarzeń drugiej wojny światowej. W rozgrywkę polityczną między Niemcami a Rosją wdziera się wątek kontrolowanej epidemii, która ma zapobiec podwójnemu atakowi na Polskę. Epidemia ta jednak najwyraźniej wymknęła się spod kontroli, gdyż od pierwszych stron opowiadania dowiadujemy się, że pamięć głównych bohaterów kasuje się co noc z nieznanych przyczyn. Sen wymazuje wszystkie wspomnienia i informacje o wszelkich działaniach, jakie podjęli dzień wcześniej. Ratują ich jedynie notesy, w których zapisują sobie, co powinni zrobić i w jakim celu. Wydarzenia nabierają tempa w momencie, gdy przypadkowo spotykają polskich partyzantów. Jednak wszystko, co wydaje się być proste, autor potrafił bardzo sprytnie zaplątać i skomplikować. Czytelnik zaś musi pamiętać, że nie wszystko, co jest jasne dla niego, będzie jasnym dla bohaterów opowiadania.

   Ostatnim tekstem antologii jest piracka opowieść Jacka Komudy. Przenosimy się w ciepły klimat Karaibów, poznajemy pirackie spelunki oraz ciemne interesy. W wyniku tychże ciemnych interesów główny bohater zostaje zmuszony do szukania i złupienia wraku holenderskiego statku, na którym ciąży podobno straszliwa klątwa. Nie będę zdradzać, jaka to klątwa, ale z całą pewnością jest to niezła zaraza. Czasami można mieć wrażenie, że autor zbyt łopatologicznie informuje czytelnika o niuansach akcji, które są oczywiste. Poza tym jednak mamy tu kawał porządnej pirackiej prozy, relaksującej o tyle, że całkowicie odbiega ona od tematyki poprzednich opowiadań.

   Podsumowując antologię „Epidemie i zarazy”, muszę stwierdzić, że zostałam przyjemnie zaskoczona. Opowiadania prezentują dobry i wyrównany poziom. W większości przypadków żałowałam, że nie mogę pozostać z bohaterami dłużej i poznać ich losów dokładniej. Dlatego też dobrze czytało się bardziej rozbudowane teksty. Ta antologia nie jest nudna, a to duży plus. Mogę ją z czystym sumieniem polecić.

 Agnieszka Falejczyk

Antologia
Epidemie i zarazy
Fabryka Słów, 2008
Stron: 524
Cena: 29,99


Recenzja powyższa ukazała się po raz pierwszy w czasopiśmie internetowym Fahrenheit nr 65