|
Sezon urlopowy skłania do
lektury książek lekkich, łatwych i przyjemnych. Myśl leniwa nie
perturbuje się niepotrzebnie zawiłościami akcji ani skomplikowanymi
losami bohaterów. Oczy ślizgają się po tekście prawie bez
wysiłku, wyłapując treść z literek. Słońce nastraja
optymistycznie, więc nie ma się ochoty przeżywać w wyobraźni rzezi
wszystkich postaci, do których zdążyliśmy się przywiązać.
A to oznacza, że lato jest idealną, jeśli nie jedyną, porą roku na
czytanie powieści takich jak „Pierwszy krok”.
Niby wszystko jest
w porządku. Autor, Adam Przechrzta, jako historyk zbudował zgrabny
świat, wykorzystując zarówno dwór francuski,
Irlandczyków, Imperium Rzymskie, a nawet Cesarstwo Chin.
W każdym miejscu globu egzystują ludzie niezwykle wręcz
utalentowani, inteligentni i na wskroś nowocześni w swym
sposobie myślenia i rozwiązywania problemów. Można poczuć,
że nawet cesarz Chin to naprawdę bratnia dusza. Imperator Rzymu jest
tak swojski, że mógłby się równie dobrze nazywać Wiesiek
i być naszym kumplem z podwórka. Główny
bohater, francuski książę Adam de Sarnac, jest zaś człowiekiem
niezwykłym. Niezwykle utalentowany syn magini, strateg, dowódca
i mag. Szanowany przez swych podkomendnych, którzy oddaliby
za niego życie, doprowadził do tego, że cała rodzina królewska
Francji świetnie posługuje się bronią i funkcjonuje jako sprawna
machina bojowa. Wszyscy ostro trenują umiejętności posługiwania się
bronią białą i prostą magią. Kobiety są waleczne, dzieci odważne
i zwariowane, mężczyźni szlachetni. Poziom optymizmu czytelnika
rośnie ze strony na stronę. A może – rósłby, gdyby
nie irytujące drobinki, które psują przyjemność lektury.
Przede wszystkim główny
bohater, książę de Sarnac. Mężczyzna przez duże M. Od początku wszystko
przychodzi mu niezwykle łatwo. Bohater nasz jest na tyle respektowanym
przedstawicielem rodu królewskiego, iż zastanawiałam się przez
chwilę, czy nie przeoczyłam poprzedniego tomu powieści. Od pierwszych
kart książki pojawiają się odwołania do bohaterskiej przeszłości
księcia, powodujące, że ma się wrażenie przegapienia jakiegoś odcinka
jego przygód. Wracając do samej postaci, można pisać
o Adamie w samych superlatywach. Kobiety go kochają,
mężczyźni szanują, wrogowie poważają i boją się go. Zakochuje się
w nim nawet istota nie z tego świata. Książę rozwija swe
talenty magiczne w imponującym tempie zdobywając to, na co inni
pracowali przez wieki. Dogaduje się z każdym, kogo spotka –
postaciom negatywnym napędza zaś po prostu niezłego stracha. Jak to
zwykle bywa w tego typu książkach, de Sarnac przechodzi ewolucję,
stopniową i nieubłaganą transformację, która
z wielkiego bohatera czyni go mega-super-hiperbohaterem,
który na wszystkim się zna, o wszystkim wie i wszystko
wyczaruje. Postacią maksymalnie nierealną i odczłowieczoną.
Jedynie jego brak orientacji w terenie czyni go odrobinę ludzkim.
Poza tym od pewnego momentu można zacząć sobie życzyć, żeby chociaż się
potknął i rozklepał o bruk doskonałą facjatę. Nie muszę chyba
pisać, że Jego Doskonałość w efekcie była jedną z najmniej
przeze mnie lubianych postaci.
Czytałam wcześniej opowiadania
autorstwa Adama Przechrzty publikowane w periodykach
fantastycznych i prawdopodobnie spowodowało to, że spodziewałam
się czegoś innego. Owszem, zdarzało się autorowi zbyt gwałtownie
zakończyć budowaną stopniowo opowieść, zbyt szybko przechodzić do
puenty i ostatniej kropki. I nie popełnił tego błędu
w „Pierwszym kroku”. Niejako zamiast zaserwował nam za
to kilka ewidentnych słabizn powieści, które powodują, że
czytałam ją z rosnącym niesmakiem. Pierwsze, co uderzyło mnie to
przeskoki akcji. Nagłe przejścia z pokładu okrętu do kabiny, nagłe
przeskoki myśli bohaterów, generalny chaos, jakim były pierwsze
sceny książki – miejscami można się pogubić. Gubienie się ułatwia
też brak opisów i didaskaliów, które
wyjaśniłyby chociaż to, że dwie postaci już się przemieściły do kajuty.
Zarówno świat jak i postaci poznajemy głównie
poprzez dialogi i czystą akcję. Może wynikać z tego poczucie,
że protagoniści są dość płytcy i jednowymiarowi. U tych,
którzy nie przepadają za książkami „telefonicznymi”
z mnóstwem imion do zapamiętania, może wystąpić początkowe
zagubienie w kwestii, kto jest kim. Czyli mamy powieść
z mnóstwem postaci, które są... fajne, ale nic
więcej, mnóstwem dobrych pomysłów, podróżami na
drugi koniec świata i mnogością magicznych gadżetów
tworzonych w błyskawicznym tempie. Wynik jest taki, że całość
sprawia wrażenie zaledwie szkicu, zarysu z którego można by
stworzyć kilka tomów rozbudowanej powieści.
Książkę mogę jednak polecić
z czystym sercem wszystkim, którzy chcieliby przeczytać
powieść fantastyczną związaną z gatunkiem płaszcza i szpady.
Również młodzież powinna być zachwycona szybkim tempem akcji
i niezwykłymi umiejętnościami bohatera. Całości wystawiam ocenę
średnią, gdyż pomysłów autor ma wiele, ale niepotrzebnie
próbuje je wszystkie upchnąć na pięciuset stronach swej
pierwszej powieści.
Agnieszka Falejczyk
Adam Przechrzta
Pierwszy krok
Fabryka Słów, 2008
Stron: 509
Cena: 29,99
|
|