GŁÓWNA O NAS FANTASTYKA FOTOGRAFIA LINKI

 Na czworkę z plusem

   Są książki, które oczarowują mnie pierwszymi stronami. Których pierwszy rozdział zachwyca i daje obietnicę wspaniałej lektury. Powieści porażające swoim potencjałem i możliwościami, jakie stoją za kilkoma kartkami. Potem zaś bywa już różnie. Jedne, ku mojemu zachwytowi, spełniają swoją obietnicę, inne marnują potencjał i zawodzą. To oczywiście przypadki skrajne. Najczęściej jednak dostarczają niezłej rozrywki i paru godzin dobrej zabawy, jednak po zakończeniu pozostawiają mały, gryzący niesmak. Tę świadomość, że mogło być lepiej, że autor nie do końca wykorzystał to, co sam stworzył. Tak jest też w przypadku „Brudnopisu”, najnowszej na naszym rynku powieści uznanego rosyjskiego pisarza Siergieja Łukjanienki.

   Wyobraźcie sobie taki koszmar: śni Wam się, że wracacie po pracy do domu, a w nim zastajecie obcą osobę. Kogoś, kto twierdzi, że mieszka w tym miejscu już od kilku lat. Wezwani na pomoc sąsiedzi nie pomagają, bo zdają się mieć poważne problemy z pamięcią. Całości dopełnia ujadanie Waszego ukochanego psa. Ale szczeka on nie na intruza, lecz na Was. A i ugryźć potrafi. Na szczęście po czymś takim człowiek budzi się zlany zimnym potem i przeżywa chwilę radości, uświadamiając sobie, że to był tylko sen. Koszmar, którym będzie można się podzielić z najbliższymi i znajomymi. Ot, jakie to przemęczony umysł potrafi płatać figle.

   A co by było, gdybyście się z tego koszmaru przebudzić nie mogli, gdyby nie pomagało szczypanie czy poklepywanie po twarzy? Kiedy ugryzienie psa by prawdziwie bolało, a z ugryzionego palca lała się niezwykle realna krew? No cóż, ja w takiej sytuacji nie chciałbym się znaleźć. Pozostaje więc tylko współczuć młodemu mieszkańcowi Moskwy, Kiryłowi Maksimowowi, który pewnego dnia wraca do domu i zastaje uchylone drzwi...

   Siergiej Łukjanienko nie pierwszy raz akcję swojej powieści umiejscawia w przysłowiowym „tu i teraz”. Jest to oczywiście rosyjskie, moskiewskie „tu”, lecz czasy nam współczesne. Przez zarysowanie normalnej dla nas rzeczywistości i stopniowe wprowadzanie do niej elementów fantastycznych tworzy ciekawy świat, w który jesteśmy w stanie uwierzyć i zaakceptować. Tak było w przypadku czterotomowego cyklu o funkcjonariuszach Patroli, tak jest też i w „Brudnopisie”. Poznamy tu normalnych ludzi, jakich możemy spotkać w naszym otoczeniu. Kirył – główny bohater – jest dwudziestoparolatkiem, pracownikiem firmy handlującej komputerami. Jego przyjaciel dziennikarzem utrzymującym się z pisania wyssanych z palca neewsów do brukowców. Ot, ludzie jak ludzie. Możemy się z nimi utożsamić i zaprzyjaźnić. I tym bardziej zainteresować się przygodą, jaką niosą za sobą niedomknięte drzwi do Kiryłowej kawalerki. To jest niewątpliwie zaleta „Brudnopisu”.

   Siergiej Łukjanienko w swoich poprzednich powieściach przyzwyczaił mnie do tak zwanej „wartości dodanej”. W cyklu o Patrolach były to teksty piosenek dobrych zespołów rockowych, w najnowszej powieści jest to swoiste puszczanie oka do czytelnika. Zapewne nie byłem w stanie znaleźć nawet połowy takich mrugnięć, lecz te, które dostrzegłem, rozbawiły mnie i dostarczyły pewnej satysfakcji z ich odkrycia. Przykładem może tu być rozmowa z pisarzem fantastyki, jaka toczy się na kartach powieści. Zabawna i pełna aluzji do współczesnych nam autorów rosyjskiej fantastyki. Może się to oczywiście nie spodobać, wyrwać z rytmu czytania. Ja jednak lubię, kiedy autor próbuje ze mną nawiązać w taki sposób swoisty dialog.

   Zaletą „Brudnopisu” jest też konstrukcja bohaterów. Nie są to postaci papierowe, jednowymiarowe. Możemy się do nich przywiązać, zacząć się z nimi identyfikować. Dobrze jest także skonstruowana fabuła. Akcja raz to przyspiesza, raz to zwalnia, jednak nie napotkamy niepotrzebnych i uciążliwych dłużyzn czy zbytniego chaosu wynikającego ze zbyt szybko zmieniającej się sytuacji. Wszak nie bez przyczyny Łukjanienko jest jednym z najlepiej sprzedających się autorów rosyjskiej fantastyki.

   Wypada jednak wspomnieć też o wadach. Najważniejszą dla mnie jest wspomniany na początku niedosyt. Wrażenie, że po tak dobrym wstępie powinno nastąpić równie dobre rozwinięcie i wspaniałe zakończenie. A tymczasem dostałem sprawnie napisaną i skonstruowaną powieść fantastyczną. Ale nic ponad to. Podczas lektury miałem też pewne wrażenie wtórności – polityk poszukujący idei narodowej wydał mi się kalką z „Generacji Pi” Pielewina, pewne rozwiązania koncepcyjne napotkałem już u Rybakowa, itd. Nie są to, rzecz jasna, plagiaty. Możliwe, że to odpowiedź na bolączki rosyjskiego życia politycznego pojawiające się po prostu u wielu autorów jednocześnie. Wrażenie pewnej powtarzalności jednak pozostało.

   Poza wymienionymi wyżej niedoskonałościami powieść oferuje jednak rozrywkę na wysokim poziomie. Akcja, bohaterowie, humor, intryga i ciekawy element fantastyczny stojący u podstaw fabuły spowodowały, że książkę przeczytałem szybko i z zadowoleniem. No cóż, nie raz wspominałem, że ten autor należy do moich ulubionych.

   Siergiej Łukjanienko nazywany bywa mistrzem pierwszych tomów. Struktura i zakończenie „Brudnopisu” wskazują na możliwość pojawienia się drugiej części. I zapewne tak się stanie. Mam nadzieję, że autor nie obniży poziomu i zapewni mi kolejną porcję niezłej rozrywki. A wam, jeśli szukacie lektury na dobrym poziomie, polecam zapoznanie się z najnowszą powieścią tego autora.

 Jacek Falejczyk

 Siergiej Łukjanienko
Brudnopis
Tłum. Ewa Skórska
MAG, 2008
Stron: 364
Cena: 29,99


Recenzja powyższa ukazała się po raz pierwszy w czasopiśmie internetowym Fahrenheit nr 63