|
Weź cywilizację w czasie kryzysu, osadź w niej
bohaterów, rzuć ich w sam środek akcji mogącej zmienić
świat, obarcz ich olbrzymią odpowiedzialnością – oto przepis na
klasyczny cykl fantasy. Schemat prosty, skuteczny i niezwykle
popularny. Co więc należy zrobić, aby ten konkretny przypadek
wyróżniał się, błyszczał na tle innych? Odpowiedzią jest talent.
Umiejętność poprowadzenia akcji i stworzenia bohaterów tak,
aby czytelnik nie mógł oderwać się od lektury. Ale to właśnie
część całej zabawy najtrudniejsza.
Smok jaki jest, każdy widzi. Przynajmniej powiedzenie to miało sens
kilkaset lat wcześniej, kiedy to te skrzydlate stwory panowały
w przestworzach, głębinach i na powierzchni lądów. Ale
od tego czasu nikt smoka nie widział. Pamięć o nich przetrwała
tylko w legendach i bajkach dla dzieci. Nic więc dziwnego, że
nikt nie traktował tych bajań poważnie. I tym większe było
zdziwienie, kiedy legendy stały się ciałem. Kiedy w Deszczowych
Ostępach wykluła się smoczyca. Ale czy jedna przedstawicielka tego
potężnego gatunku potrafi coś zmienić, czy też pisany jej jest los
samotnego trwania i przyglądania się światu?
Kłopoty rodziny Vestritów nie mają końca. Kiedy tylko wydawać
się zacznie, że jest lepiej i widać światełko w tunelu, jest
to tylko znak nadciągającej katastrofy. Trzęsienie ziemi
i zawalenie się pradawnego miasta spowodowały zniknięcie Słodkiej.
Jej młodszy brat Selden zaczyna dziwnie się zachowywać, misja
odzyskania Vivacii prowadzona przez Altheę nie przynosi spodziewanych
rezultatów. Prawy został poparzony wężowym śluzem i jego
szanse na przeżycie wydają się być nikłe. Czy to już wszystko?
O nie! Przecież Keffria i jej matka Ronika muszą patrzeć na
to, co zostało ze wspaniałego niegdyś Miasta Wolnego Handlu
i doglądać resztek dobytku. A nie jest to łatwe
w zmieniającej się jak w kalejdoskopie sytuacji politycznej
i ekonomicznej ich miasta. Czy te kobiety poddadzą się
w obliczu tak ogromnych tragedii, czy też po raz kolejny dadzą
dowód siły charakteru tak typowej dla obywatelek Miasta Wolnego
Handlu?
Ale czy wszystkim idzie tak źle? Los zdaje się uśmiechać jedynie do
piratów pod wodzą kapitana Bystrego. Kapitana – czy też
może już króla wysp pirackich Bystrego? Jego flota powiększa się
z dnia na dzień, rosną jego wpływy i majątek. Nawet
mieszkańcy Łupigrodu nie patrzą już krzywo na królewskie ambicje
Bystrego i przystępują do odbudowy swojego miasta według jego
planów. I czego by sobie ów młody kapitan nie
wymyślił, nie zamierzył, zaraz znajdzie poparcie wśród swojej
wiernej załogi. Gotowej rzucić się z motyką na słońce na jedno
jego skinienie. Czy jednak powołanie do życia nowego królestwa
nie jest zbyt wielkim wyzwaniem dla zwykłego pirata?
„Statek przeznaczenia” to trzeci i ostatni (ale
w dwóch częściach) tom cyklu „Kupcy i ich
żywostatki”. Autorka swoimi wcześniejszymi książkami zdążyła
przyzwyczaić nas do rozmachu, z jakim konstruuje światy. Setki, co
ja mówię, tysiące stron opisujących przygody grupki
bohaterów rzuconych w sam środek intrygi mającej zmienić
świat. Wydarzenia pędzą przed siebie niczym lawina i jak ona
zmiatają stary, zmurszały porządek. Zaś nowe rodzi się
w bólach na naszych oczach. Ale zanim nastanie
ogólne katharsis i zanim wszystkie wątki zbiegną
się w jednym miejscu i czasie, będziemy mogli napatrzeć się
do woli na zmagania bohaterów z przeciwnościami losu oraz
na wszystkie elementy składające się na kreację ciekawego świata
fantasy. Miłośnicy magów, fajerboli i powieści akcji może
nie będą w pełni usatysfakcjonowani po lekturze, lecz każdy, kto
lubi oglądać ciekawie wykreowane rzeczywistości i dobrze skrojone
postaci nie powinien być lekturą zawiedziony.
Tradycyjnie już pozostaje mi ponarzekać na politykę wydawnictwa,
które tę trzytomową sagę rozbiło na sześć książek. Z jednej
strony wydaje się to być metoda na wyciągnięcie z naszych
kieszenie większej sumy, z drugiej jednak można zauważyć
i pozytywny aspekt takiego działania. Po wydrukowaniu tomów
w wersji jednoczęściowej uzyskalibyśmy zamiast zgrabnych, łatwych
do przechowania i czytania w każdych warunkach książek,
wielkie, ciężkie i nieporęczne „cegły”.
Więcej jest jednak w „Statku przeznaczenia”
i całym cyklu pozytywów. Autorka ma prawdziwy dar do
kreowania ciekawych, żywych bohaterów. Takich, których
można lubić lub nie, ale trudno być wobec nich obojętnym. Dodatkowo
postaci te nie są papierowe, zmieniają się pod wpływem przeżyć,
dorastają. Najlepszym przykładem jest tu Słodka, najmłodsza
córka w rodzinie Vestritów. Z początku wydawała
mi się niezwykle antypatyczną, zadufaną w sobie nastolatką
z zamiłowaniem do manipulacji. Jednak ciężkie przeżycia, jakich
doświadcza, sprawiają, że zmieniała się ona sama, a także moje do
niej nastawienie. Urzec też może świat, w którym dzieje się
akcja powieści. Bo i czegóż tu nie mamy? Wielkie,
zaczarowane żaglowce, tajemnicze rasy i stwory, konflikty
ekonomiczne, niewolnictwo, ambicje niepodległościowe to tylko część
obrazu. Nie jest to typowe fantasy z questem, co osobiście
odbieram jako wielki atut tego cyklu. Jako mieszkańcowi Gdyni nie mogło
też mnie nie urzec uczynienie sporów handlowo-ekonomicznych
główną osią konfliktów między ludzkimi nacjami. Urealnia
to i uatrakcyjnia całość.
Pozostaje więc tylko postawić pytanie: czy czytać? – i na
nie odpowiedzieć. Pozytywnie. Oczywiście, przeciwników
wielotomowych cykli tym nie przekonam, ale czytelnicy nieposiadający
takich uprzedzeń powinni być lektura usatysfakcjonowani.
Jacek Falejczyk
Robin Hobb
Statek przeznaczenia (Część I i II tomu III cyklu Kupcy i ich żywostatki)
Tłum. Agnieszka Sylwanowicz
MAG, 2007
Stron: 442, 424
Cena: 27,00 za każdy tom
|
|