GŁÓWNA O NAS FANTASTYKA FOTOGRAFIA LINKI

 Żywostatku ciężka dola

   Althea Vestrit i jej siostrzeniec Prawy, bohaterowie powieści „Czarodziejski statek”, mają kłopoty. Poważne. Obojgu poukładany do tej pory świat zawalił się na głowy. A wszystko za sprawą problemów finansowych i rodzinnych kłótni. Althea, od młodości przygotowywana do objęcia po ojcu żywostatku, zostaje zmuszona do opuszczenia pokładu bez widoków na powrót. Pozostaje jej tylko jedna nadzieja, jedyna niepewna droga do odzyskania dziedzictwa – rzucone w gniewie słowa szwagra o tym, że jeżeli okaże się dobrym żeglarzem, przekaże jej dowodzenie i statek. Skłania ją to do ucieczki z domu i podjęcia bardzo nietypowych i niestosownych dla córki rodziny kupieckiej kroków. Zaś to, co jest wielkim pragnieniem Althei, staje się przekleństwem jej siostrzeńca Prawego. Ten młodzieniec od lat był przygotowywany do kapłańskiego stanu i nagłe przerwanie nauk w klasztorze staje się dla niego prawdziwą tragedią. Tym bardziej że od tej pory będzie zmuszony żyć na pokładzie Vivacii, żywostatku dowodzonego przez Kaja Kotwicę. Ojca Prawego i szwagra Althei. Nieszczęścia dotykają także samej Vivacii, która źle znosi rozterki Prawego, a na dodatek wszystkiego zostaje wypełniona ładunkiem, którego żaden świadomy statek wozić nie powinien – niewolnikami.

   Ale kłopoty Althei i Prawego to tylko czubek lodowej góry problemów, jakie spadły na rodzinę Vestritów. W ich rodzinnym mieście dzieje się coraz gorzej. Nowi osadnicy nie szanują praw i wprowadzają nowe porządki. Satrapa – władca przebywający w dalekiej stolicy – nie interesuje się losem kupieckiej osady. A jeśli już jego uwaga padnie na Miasto Wolnego Handlu, zazwyczaj kończy się to dla jego obywateli kolejnymi problemami. Stare kupieckie rodziny ubożeją i muszą chwytać się nowych, wcześniej nieakceptowanych metod zarobkowania. Stąd właśnie niewolnicy na pokładzie Vivacii. Ale to jeszcze nie koniec problemów. Nie zapominajmy wszak o piratach, którzy coraz aktywniej działają na pobliskich wodach. Powiadają też, że jeden z nich, kapitan Bystry, dąży do zjednoczenia wszystkich pirackich osad i tytułuje się królem piratów. To nie wróży zbyt dobrze. Zwłaszcza że podobno za punkt honoru postawił sobie zdobycie i opanowanie żywostatku.

   Tak wygląda w zarysie sytuacja na początku drugiej części pierwszego tomu trylogii „Kupcy i ich żywostatki” Robin Hobb. Oczywiście to tylko najważniejsze wątki. Splątane ze sobą i spiętrzające się nad głowami głównych bohaterów.

   Grupa mniej lub bardziej sympatycznych bohaterów, z którymi można się identyfikować, ciekawy świat z wieloma tajemnicami, podróże, pojedynki, bitwy morskie, spiski, intrygi i  przygody – czego więcej potrzeba, by stworzyć dobrą powieść fantasy? Powieść albo nawet sześciotomowy cykl. Potrzeba jeszcze odrobinę talentu – a tego Robin Hobb nie brakuje. Mamy więc dzięki temu kolejny tom wciągającej i interesującej sagi.

   No właśnie... Nie zdawałem sobie sprawy, jak ciężko jest pisać recenzje z kolejnych tomów cyklu. Gdyby polski wydawca zdecydował się wydać trylogię „Kupcy i ich żywostatki” w trzech tomach, byłoby zdecydowanie łatwiej. Tymczasem czytacie właśnie recenzję części drugiej tomu pierwszego. Część pierwszą już opisywałem i teraz mam poważny dylemat – jak wybrnąć z autoplagiatu. Jak napisać coś o książce pani Hobb i nie cytować samego siebie? Nie wiedziałem, że będzie to takie problematyczne. A czeka mnie jeszcze opisywanie tomów od trzeciego do szóstego. Może więc czas na postawienie postulatu – może by tak z długich, wielotomowych cykli pisać jedną, zbiorczą recenzję? Byłoby to oczywiście trudne, a nawet niewykonalne, gdy tomy wychodzą z rocznym odstępem. Tu jednak wszystkie sześć tomów znalazło się w księgarniach prawie jednocześnie.

   Przejdźmy jednak do konkretów. Co daje nam część druga tomu pierwszego trylogii o żywostatkach? Otóż coraz bardziej wprowadza nas w świat przedstawiony i umożliwia lepsze poznanie głównych bohaterów powieści. A tych mamy wielu i coraz to innymi oczami patrzymy na świat. Ma to swoje złe strony – wszak praktycznie co rozdział znajdujemy się w innym zakątku świata, obserwujemy coraz to nowe wydarzenia i poznajemy inne punkty widzenia. Powoduje to pewien natłok wrażeń. Jednak talent autorki zamienia potencjalną wadę w zaletę. Obraz świata przedstawionego staje się pełniejszy i możemy bardziej zaspokoić swoją ciekawość.

   Nie otrzymujemy w tym tomie żadnych rozwiązań, żadnych kulminacji. Na to przyjdzie nam jeszcze poczekać. Otrzymujemy za to sporą dawkę przygód i akcji. Zaś kończąc lekturę, mamy ochotę sięgnąć natychmiast po następny tom, by sprawdzić, co się będzie dalej działo z naszymi bohaterami.

   „Czarodziejski statek” nie jest arcydziełem gatunku. Jest jednak sprawnie napisaną i skomponowaną książką. Pełną bohaterów, z którymi możemy się zaprzyjaźnić, i postaci, do których zapałamy negatywnymi uczuciami. Tak jak to w tego typu powieści być powinno. W książce na długie jesienne czy zimowe wieczory, których w najbliższym czasie nam nie zabraknie.

Jacek Falejczyk

 Robin Hobb
Czarodziejski statek (Część II tomu I cyklu Kupcy i ich żywostatki)
Tłum. Ewa Wojtczak
MAG, 2007
Stron: 464
Cena: 27,00


Recenzja powyższa ukazała się po raz pierwszy w czasopiśmie internetowym Fahrenheit nr 61