GŁÓWNA O NAS FANTASTYKA FOTOGRAFIA LINKI

 Mroczna opowieść spod znaku płaszcza i szpady

   Dzika puszcza, pokrywająca większość kontynentu. Żaden cywilizowany człowiek nie odważył się naruszyć jej granic. Tylko co odważniejsi łowcy z wiosek położonych na jej obrzeżach wchodzą na krótko w las. Nikt nie wie, jakie zwierzęta i jakie istoty mogą zamieszkiwać puszczę. Bowiem żeby je odkryć i opisać, należałoby najpierw zagłębić się między drzewa, dojść do serca lasu i wrócić. Może jednak nadszedł już czas, aby coś się zmieniło w długotrwałym impasie między puszczą a przybyszami na ziemi Heastseg.

   Czy mówi Wam coś imię Egaheer? Okrutna i przebiegła, przybierająca twarze coraz to innych kobiet postać. Zapewne czytelnicy książek Feliksa W. Kresa pamiętają ją z powieści „Piekło i szpada” oraz „Klejnot i wachlarz”. W kolejnej książce z tego cyklu, „Strażniczce istnień”, odnajdujemy znane z poprzednich części motywy, zaś nicią przewodnią staje się śledzenie postaci Egaheer. Jest związana w jakiś niezrozumiały sposób ze Starą Ziemią Heastseg, gdzie umiejscowiona jest akcja powieści. Oglądamy ją oczami zarówno rdzennych mieszkańców, jak i zdobywców wysłanych tu przez Zjednoczone Królestwa. Bardzo szybko przekonujemy się też, że najeźdźcy są zdobywcami czysto teoretycznymi, ponieważ nad tajemniczym lądem nie udało się zapanować. Tylko prości wieśniacy, żyjący i uprawiający pola na skraju puszczy, potrafią sobie radzić z nieprzyjazną naturą Heastseg. Daleko od wiosek, na brzegu morza stanęło miasto, które zamieszkują głównie żołnierze i reprezentanci władz królewskich. Przybyli tu, żeby zdobywać złoto i odkrywać niezliczone bogactwa. Niestety, próby sforsowania puszczy jak dotąd nie przynosiły rezultatów. Dodatkowo deprymująco może działać widok starych ruin po mieście, które spaliło się w tajemniczych okolicznościach. Z braku bogactw i perspektyw kolonia na Starej Ziemi staje się coraz bardziej zapomniana przez cywilizowany świat.

   Czytelnik ma możliwość samodzielnie ocenić, jak wyglądają szanse przeżycia przeciętnego żołnierza lub najemnika, który zagłębiłby się w las. Z istot rozpoznawalnych czyhają na niego chociażby gryfy. Poznajemy także inne potężne i groźne istoty, żyjące według rytmu dzikiej natury kontynentu. Istoty te mogą wydawać się nawet bliskie ludziom, lecz kierują się instynktem drapieżcy, a ich życie podporządkowane jest walce o przetrwanie. Instynkt każe im obawiać się każdej zmiany, jaka następuje w utartym schemacie dni i nocy. Tymczasem to właśnie zmianom będą musiały stawić czoła. Ponieważ to, co zostało kiedyś rozdzielone, dąży do zjednoczenia, a może się to dokonać jedynie w Heastseg.

   Ci, którzy czytali „Piekło i szpadę” oraz „Klejnot i wachlarz”, będą mogli spojrzeć w nieco innym świetle na wydarzenia w nich przedstawione. Czytelnicy, którzy pierwszy raz stykają się z cyklem o krainie Valaquet, także nie stracą – „Strażniczka istnień” może skłonić do sięgnięcia po wcześniejsze części. Tak samo jak w poprzednich powieściach z cyklu, Kres umiejscowił wydarzenia w świecie rodem z opowieści płaszcza i szpady, ale o wiele mroczniejszym, rządzącym się prawami niezrozumiałymi dla zwykłych ludzi. To zupełnie jakby hiszpańscy konkwistadorzy napotkali na swojej drodze siłę, której nie pojmowali, a która ich pokonała, wypchnęła ze zdobytych ziem na sam brzeg puszczy, skazała na trudną walkę o przetrwanie. Niewesołe przygody zdobywców Starej Ziemi. Z drugiej strony książka ta jest dla mnie w pewnym sensie kropką nad i, próbą przybliżenia, skąd wzięła się istota znana jako Egaheer. Fenomen tej postaci polega w moim odczuciu na tym, że nie można jej rozważać w kategoriach dobra lub zła. Wymyka się takiemu dualizmowi. Jeżeli już koniecznie musimy ją oceniać, to raczej poprzez pryzmat przyświecających jej celów. Oczywiście, czytelnik zawsze próbuje uporządkować napotkane w książce postaci według jakiegoś klucza – przeważnie dzieląc je na tych dobrych i tych złych. Ale szczególnie w przypadku tej powieści nie jest to jednoznaczne – to, co wydaje się być czystym złem na początku opowieści, niekoniecznie okazuje się być złem pod koniec. Jeden z bohaterów książki, Renhold, staje wobec konieczności wyboru – co jest dla niego złem. I zamiast kierować się moralnością i etyką rodem z dalekich królestw, kieruje się tym, co działa również w Heastseg – głosem serca.

   Zachęcając do lektury „Strażniczki istnień”, wspomnę, że obraz życia w niedostępnej puszczy Heastseg namalowany jest bardzo sugestywnie. Senea, senoo i sewerh – obco brzmiące nazwy podkreślają, jak bardzo obca dla ludzi jest ta kraina. Powieść dostarcza czytelnikowi odpowiedniej dawki tajemnic, których rozwiązanie wciąż pozostawia niedosyt. Innymi słowy – jak zwykle u Kresa sprawnie opisana akcja, elementy krajoznawcze i lekka doza napięcia powodują, że „Strażniczkę” czyta się dobrze i miło spędzić z nią wieczór. 

Agnieszka Falejczyk

Feliks W. Kres
Strażniczka istnień
Fabryka Słów, 2007
Stron: 238
Cena: 24,99 


Recenzja powyższa ukazała się po raz pierwszy w czasopiśmie internetowym Fahrenheit nr 61