|
Mechaniczny koń dźwiga na swoim grzbiecie zaprawionego w bojach
husarza. Husarz bitny jest i dzielny, o czym świadczą głowy wrogów
przytroczone do siodła. W tle ruiny i zgliszcza, zaś na końskim barku
dumnie lśni orzeł w koronie. I jedynie świecące na czerwono oko
żołnierza daje do myślenia... Tak właśnie kusi nas drugi tom antologii
„Niech żyje Polska. Hura!” Wita, zapowiada i oszukuje.
Zawierający
dziesięć opowiadań zbiór to laurka z okazji dwudziestopięciolecia
istnienia grupy literackiej „Klub Tfurcuf”. W dwóch tomach zebrano
opowiadania członków tej zasłużonej dla polskiej fantastyki
„organizacji”. Motywem przewodnim, jak sugeruje nam okładka i tytuł,
miała być zapewne walka o, bądź za, Polskę. Sprowadziło się to jednak
jedynie do ulokowania akcji w naszym kraju, a czasami nawet i ten
związek wydaje się naciągany i wymuszony.
W trakcie
lektury popatrzymy na nasz kraj z perspektywy różnych stron i czasów.
Z bohaterkami „Utulić zło” Katarzyny Urbanowicz zwiedzimy Polskę
naszych pierwszych władców. Czarownica i przygarnięte przez nią dziecko
oprowadzą nas po piastowskich ziemiach i pozwolą otrzeć się o intrygę
z królewskiego dworu. Teksty Artura Szrejtera, Tomasza Bochińskiego,
Joanny Kułakowskiej i Jacka Piekary zwrócą naszą uwagę na to, czego
zwykle nie dostrzegamy. Na zjawiska czające się poza normalnym zakresem
percepcji. Na siły, które w niewytłumaczalny sposób potrafią wpływać na
nasze życie. Krzysztof Kochański, Łukasz Wiśniewski pokażą nam
przyszłość naszych stron, zagrożonych a to atakiem kosmitów, czy też
niezbyt dla nas pozytywnym rozwojem historii. Piotr Schmidtke i Jerzy
Rzymowski przyjrzą się oddziaływaniu postaci literackich czy
komiksowych na naszych rodaków. Zaś Andrzej Pilipiuk uczyni nasz
współczesny kraj miejscem starcia sił z równoległego świata. Pokaże, że
nawet obcy potrafią się u nas urządzić i prowadzić „normalne” życie.
Naturalnym
jest, że w takim gąszczu tekstów trafiły się opowiadania lepsze
i gorsze. Do najjaśniejszych punktów zaliczę tu bez wahania tekst
Tomasza Bochińskiego „Cudowny wynalazek pana Bella”. Autor ciekawie
łączy w nim dwa zupełnie różne światy. Współczesnego nam chłopaka
z warszawskiej Pragi, przedstawiciela ginącego już podobno świata
dawnych prażan, oraz poetki z warszawskiej bohemy dwudziestolecia
międzywojennego. Zabytkowy telefon i przypadkowo wykręcony numer
umożliwiają im kontakt, rozmowy przez czas i przestrzeń. Autor postawił
swojego bohatera przed poważnym dylematem i obserwacja prób poradzenia
sobie z tą sytuacją bardzo mnie zainteresowała. Żywy język, wciągająca
fabuła i przedstawienie zupełnie egzotycznego dla mnie praskiego świata
sprawiają, że z chęcią wrócę do tego opowiadania w przyszłości.
Z innych
przyczyn spodobał mi się tekst Krzysztofa Kochańskiego „Centuriańskie
bomby”. To chyba pierwsze opowiadanie SF, z jakim się spotkałem,
którego akcja dzieje się w moim byłym mieście wojewódzkim – w Słupsku.
A dokładnie w jego ruinach. Zdradziecki atak obcych w jednej chwili
niszczy całe to miasto. To zaś, z pewnych historycznych przyczyn,
bardzo mnie uradowało. Autor poprowadzi nas pośród słupskich gruzów,
gdzie towarzyszyć będziemy bohaterowi opowiadania w próbie ucieczki ze
strefy zniszczeń. Intryga nie jest może zbyt głęboka i odkrywcza, ale
podana została lekko i z humorem. A dowcip jest w tej antologii towarem
deficytowym.
Mieszane uczucia mam zaś w stosunku do
opowiadania Jacka Piekary „Jak ja was [...] nienawidzę”. Już tytuł
kieruje nas w stronę antylewicowych utworów naszych gwiazd
zaangażowanego rocka. I jest to całkowicie uzasadnione skojarzenie.
Główny bohater to przedstawiciel pokolenia pamiętającego jeszcze
dogorywanie totalitarnego systemu w Polsce.
Nie potrafi
się pogodzić z rządami postkomunistów ani z lewicowym prezydentem.
Ciągłe złorzeczenia i nieefektywne klątwy rzucane pod adresem
„czerwonych” to jego chleb powszedni. Czy do końca jednak takie
nieefektywne? Okazuje się, że alkohol, nienawiść, gazeta i widelec
potrafią czasami zdziałać cuda. Dobre wrażenia popsuło mi jednak
zakończenie urywające całą fabułę na początku dobrze zapowiadającej się
historii. Takiej na o wiele dłuższe i ciekawsze opowiadanie. A kto wie
– może i na całą powieść. Ale tutaj otrzymaliśmy jedynie wstęp –
prolog, co nie może cieszyć.
Czas wyjaśnić, dlaczego
książka jednak rozczarowuje. Jak wspomniałem okładka i tytuł antologii
sugerowały zawartość kompletnie różną od otrzymanej. Zawód mój to
w dużej mierze zasługa opowiadań „Prawa Ręka Marzenia” Piotra Schmidtke
oraz „Utulić zło” Katarzyny Urbanowicz. W tekstach tych nawiązania do
Polski i tytułowego hasła są zupełnie śladowe. Umiejscowienie akcji na
naszym terytorium, według mnie, nie jest wystarczającym powodem, by
teksty takie ująć w tym zbiorze. Katarzyna Urbanowicz zaprasza nas do
świata średniowiecznego, pokazuje, jak ciężko los potrafi doświadczyć
starą czarownicę, kiedy obdarzy ją nieodpowiednią uczennicą. Podczas
lektury nie potrafiłem się pozbyć wrażenia, że jest to opowieść ze
świata fantasy, w którym odpowiednie nazwy i imiona kojarzące
się z naszą historią zostały wciśnięte na siłę. Piotr Schmidtke
zaprasza nas zaś do obserwacji przygód swoistego superbohatera –
mściciela likwidującego nietypowych obcych pasożytujących na ludziach,
ich snach i marzeniach. I znów mamy podobną sytuację jak u Katarzyny
Urbanowicz. Akcja została umiejscowiona w Polsce, ale równie dobrze
mogłaby się rozgrywać w Niemczech czy Portugalii. A do tego wszystkiego
autor uczynił osią akcji opowiadania nawiązania do pewnych ikon kultury
masowej. Ze świecą jednak można wśród nich szukać odnośników do zjawisk
swojskich i lokalnych. Za to znajdziemy tu mnóstwo aluzji do kultury
rodem z Hollywood czy Nowego Yorku.
Nie mogę niestety
wystawić tej antologii pozytywnej cenzurki. I tytuł, i okładka sugerują
zupełnie inną zawartość, niż ta, którą otrzymujemy. Przypomina to
praktykę stosowania opakowań zastępczych w minionych już latach. I tak
jak w tamtym, historycznym już na szczęście okresie, zawartość może
rozczarować. Opowiadania przedstawione w zbiorze „Niech żyje Polska.
Hura!” tom II nie porywają. Kilka jasnych punktów nie rozświetla
całości, poziom tekstów jest nierówny, brak im związków z myślą
przewodnią serii.
Z drugiej strony, zastosowanie taktyki
różnych stylów i tematyki sprawia, że prawie każdy w tej książce
powinien znaleźć coś dla siebie. I miłośnicy fantasy, i zwolennicy
horroru, czy komiksów o superbohaterach. Czy jednak dla jednego, dwóch
opowiadań warto zapoznawać się z całością?
Jacek Falejczyk
Antologia
Niech żyje Polska! Hura! tom II
Fabryka Słów, 2007
Stron: 422
Cena: 29,99
|
|