|
Dawno temu, dziecięciem będąc, przeczytałam komiks o Bolesławie
Krzywoustym, rysowany przez Grzegorza Rosińskiego. Był tak sugestywny,
że zapadł mi głęboko w pamięć i wpłynął mocno na moją opinię
o panowaniu zarówno samego Krzywoustego, jak i jego ojca i brata. Może
to i stereotypowe postrzeganie, ale Władysław Herman jawił mi się
człowiekiem słabym i władcą dość przypadkowym. A Bolesław Krzywousty do
dzisiaj kojarzy mi się z ponurym i zaciętym młodzikiem, który brutalnie
likwidował ludzi stojących mu na drodze. Wpadła mi jednak w ręce
książka, która daje szansę na złagodzenie ostrego osądu tamtych czasów
i tamtych spraw: „Przy końcu drogi” Rafała Dębskiego.
Oto
epicka opowieść, przybliżająca nam czasy panowania księcia Władysława
Hermana. Znajdujemy się w burzliwym momencie dziejów, kiedy synowie
Władysława buntują się przeciwko ojcu, a właściwie przeciwko szarej
eminencji dworu w Płocku – palatynowi Sieciechowi. Ten ostatni zastawia
pułapkę na Bolesława, z której jednak młody książę wychodzi cało
i powraca w chwale, prowadząc rzesze ludzi zbuntowanych przeciwko
rządom Sieciecha. Tę opowieść znamy jednak z kart historii i na tyle,
na ile orientuję się w dziejach Polski – nie odbiega ona od wersji
podręcznikowej. Myliłby się jednak ten, który oczekiwałby samych intryg
dworskich i opisów bitew.
Na samym początku powieści
poznajemy finał tragicznej miłości, która rzuciła sobie w ramiona
kobietę i mężczyznę należących do zwaśnionych rodów. Jastrzębce
i Prawdzice wspierali różnych możnowładców i służyli różnym frakcjom na
dworze książąt polskich. Młody bohater, Witko, pokochał Sławkę, siostrę
Ziemowita Prawdzica. Nie doceniał jednak nienawiści, jaką ród
Jastrzębców wzbudzał w Ziemowicie. W związku z tym sielanka zakochanych
nie mogła trwać długo. Brat Sławki skłonił do zdrady druha Witka,
Przemka, który poprowadził prześladowców w momencie, gdy Witko umykał
przed Prawdzicami. Nasz bohater zostaje ukrzyżowanego na drzewie
w środku leśnych ostępów, a jego wybranka zostaje wydana za mąż za
Przemka. Ziemowit, człowiek okrutny i bezduszny, który mści się na
siostrze za to, iż śmiała mu się sprzeciwić, jest przekonany, że Witko
dokonał żywota w lesie. Tymczasem przypadek sprawia, że bohater zostaje
ocalony i wyleczony z ran. Niestety, chęć życia i wszelka radość
opuściła Witka. Ciężka atmosfera towarzyszy nam od pierwszych stron
książki.
Nie zdradzę zapewne zbyt wielu szczegółów,
wyjawiając, że losy bohaterów jeszcze wielokrotnie będą się plątać,
a ich drogi przecinać. A do tego ogólna zawierucha dziejąca się naokoło
wciągnie ich w wydarzenia historyczne. Nieszczęsny Witko przechodzi
przez piekło załamania, przez żądzę zemsty, aby na końcu drogi odnaleźć
ponownie sens życia. Mamy okazję zrozumieć udrękę zdrajcy Przemka,
odmalowaną na tyle szczerze, że przejmujemy się jego losem. Autor nie
zapomina jednak przedstawić nam również postaci historycznych.
Fabularyzując, maluje nam pełny obraz ich charakterów, osobowości,
rozterek i pragnień. Możemy docenić jak trudne, a może łatwe, było ich
życie. W efekcie czytelnik, zamiast przywiązać się do Witka i jemu
równych, może równie dobrze zaprzyjaźnić się z księciem Władysławem
Hermanem, jego palatynem Sieciechem, żoną Judytą lub synem Bolesławem.
Wszystkie te postaci są opisane barwnie i wiarygodnie. Autor jest
z czytelnikiem szczery, załącza do powieści noty biograficzne i nie
ukrywa, że z powodu zbyt małej ilości przesłanek zawartych w przekazach
historycznych obraz bohaterów namalował samodzielnie. Można się
zastanawiać, czy ci ludzie naprawdę byli tacy niegłupi, świadomi swoich
wad i zalet, czy pogrążali się w rozmyślaniach dotyczących dalekiej
przyszłości? Powiedziałabym, że to kwestia wiary, że autorska wizja
zbliża się do rzeczywistego obrazu postaci. Najważniejsze
z czytelniczego punktu widzenia jest jednak to, że nie przejdziemy
obojętnie obok bohaterów powieści Rafała Dębskiego.
Kreacja
postaci to nie jedyny atut książki „Przy końcu drogi”. Może ona
zmotywować czytelnika do bliższego zainteresowania czasami, które
opisuje. Autor rzetelnie podchodzi do materiału historycznego i pozwala
nam odnaleźć w przygodach bohaterów punkty zwrotne znane z historii,
ale rozbudowane o fikcyjną warstwę domniemanych emocji i wydarzeń
kryjących się za tym, co znane z podręczników szkolnych. Poznajemy też
życie zwykłych ludzi, wagabundów i wyjętych spod prawa. Zgromadzeni
w lasach tworzą małe społeczności, do których władza nie ma dostępu.
Kultywują także wiarę w starych bogów i dawne obrzędy, wypierane coraz
bardziej przez chrześcijaństwo. Chętnie daję się uwieść wizji tamtych
pogańskich zwyczajów, o których tak mało wiem. W każdej opowieści
o bogach kryła się przecież przestroga, wzorzec postępowania, mądrość
zgromadzona przez wieki trwania społeczności. Bohaterowie książki
niejednokrotnie dają wyraz żalowi, że nowa wiara stara się wyrwać
z korzeniami to, co regulowało ich życie dotychczas. Nam pozostaje
towarzyszyć Witkowi na uroczysku i w lasach i obserwować, co autor chce
nam przekazać z piękna porzuconej tradycji.
Podsumowując,
powieść Rafała Dębskiego pozwala spędzić kilka godzin w czasach
Piastów, poznać bohaterów tamtych dni z bardzo ciekawej autorskiej
perspektywy, zamyślić się nad tym, co przemija. Będzie to niewątpliwie
kilka bardzo przyjemnych godzin z książką sprawnie napisaną, gdzie
nawet wtrącenia ze staropolszczyzny mile urozmaicają dialogi, zamiast
irytować. Prawdziwe losy rodziny i popleczników Władysława Hermana nie
dążyły może do szczęśliwego zakończenia, ale w tej akurat kwestii
zdecydowanie wolę dać się omamić wyobraźni autora. Na koniec zostaje
nam pozytywne przesłanie, że to, co postrzegamy jako nieszczęście
i koniec świata, może być początkiem historii zupełnie nowego życia.
Agnieszka Falejczyk
Rafał Dębski
Przy końcu drogi
Fantasmagoricon, 2006
Stron: 268
Cena: 25,90 zł
|
|